Kilkanaście tysięcy kibiców, gorąco dopingujących swój ukochany klub w ważnym meczu dla losów awansu do Ekstraklasy, wychodziło ze stadionu przy al. Piłsudskiego 138 w nieco zmieszanych nastrojach. Dominowała rzecz jasna złość: Widzew przegrał na własnym stadionie z rywalem w walce o promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej, a poza tym bezpośredni awans nie leży już tylko w nogach czerwono-biało-czerwonych. Jeśli Arka wygra bowiem w środkowym spotkaniu z Łódzkim Klubem Sportowym, wyprzedzi RTS i zajmie drugie miejsce w tabeli.
Przegrał jednak w stylu, który daje nadzieje przed kolejnymi spotkaniami na pozytywny finisz – stąd, pośród rozczarowania i rozgoryczenia, mogła pojawić się także niewielka doza optymizmu. Bo zespół Janusza Niedźwiedzia zagrał naprawdę dobre zawody. To Widzew częściej posiadał piłkę, ale przede wszystkim – potrafił to posiadanie zamienić na sytuacje podbramkowe, które powinien zamienić na bramki, przy czym liczba mnoga nie jest tu przypadkowa. Wiele kontrowersji wzbudziła decyzja sędziego do spółki z arbitrami odpowiadającymi za system VAR, który nie zdecydował się podyktować rzutu karnego za wyraźne zagranie ręką piłkarza Korony. Bramki strzelać mogli widzewiacy w kilku innych sytuacjach: bardzo blisko ich zdobycia jeszcze w pierwszej połowie byli Dominik Kun, Karol Danielak, Martin Kreuzriegler czy Kristoffer Norman Hansen.
Ten ostatni otworzył wynik spotkania na początku drugiej połowy. W 48. minucie strzał Kreuzrieglera został zablokowany, ale Hansen doskonale odnalazł się w powstałym zamieszaniu i umieścił piłkę w siatce strzałem w długi róg bramki Konrada Forenca. Goście odpowiedzieli strzałem Adriana Danka, który golkiper gospodarzy sparował na rzut rożny. To właśnie ten stały fragment gry pozwolił Koronie szybko wyrównać wynik - do dobrej centry Jacka Podgórskiego dopadł niepilnowany Kyrylo Petrov i nie dał szans Ravasowi. Widzew próbował także po centrze z rogu, ale strzał głową Kreuzrieglera był zbyt lekki.
W 78. minucie błąd popełnił Marek Hanousek. Czech, rozgrywający bardzo dobre zawody (z wyjątkiem tego jednego zagrania), zamiast wybić piłkę poza pole gry – wybił ją we własne pole karne, czym stworzył okazję Yevgeniyemu Shikavce. Napastnik Korony wykorzystał poślizgnięcie się Patryka Lipskiego i uderzył obok blokującego piłkę Patryka Stępińskiego, a także interweniującego Ravasa. Widzew przegrał tym samym 1:2, choć trudno mieć pretensje do stylu gry zespołu Janusza Niedźwiedzia. Trener na konferencji prasowej przytomnie zauważył: - Jeżeli stworzyliśmy sobie tyle sytuacji, ile dziś stworzyliśmy, to nie mamy prawa przegrać tego meczu.
Widzew Łódź – Korona Kielce 1:2 (0:0)
1:0 - Kristoffer Norman Hansen (48.)
1:1 - Kyrylo Petrov (54.)
1:2 - Yevgeniy Shikavka (78.)
