Jego zainteresowanie kowbojami zaczęło się już we wczesnym dzieciństwie, gdy miał 5 lat. Pasję w Jurku zaszczepił ojciec, który sam także uwielbiał westerny.
– Pracował w łódzkich przedsiębiorstwach handlu, dlatego często był wysyłany na placówki handlowe. Podczas pierwszej takiej wyprawy wyjechaliśmy do Egiptu, spędziłem tam trzy lata od 1955 do 1958 r. To właśnie tam ojciec zabierał mnie do kina na westerny, rysował mi Indian i kowbojów, nawet dostałem colta, co to można nim było strzelać z korka – wspomina Jurek.
Potem był kolejny zagraniczny wyjazd, tym razem do Wenezueli, gdzie tygodniowo oglądał nawet 17 seriali o Dzikim Zachodzie. Dzięki temu pasja do wszystkiego, co związane z tym tematem, wzniecała się jeszcze bardziej.
– Już jako dorosły facet w latach 80. pojechałem do Stanów, mieszkałem tam kilka lat. I znów zafascynowany odwiedzałem muzea, oglądałem te niezwykłe eksponaty, zbierałem pamiątki – opowiada Jurek.
Gdy wrócił do kraju, zrodził się pomysł napisania książki.
Nie było tak, jak w filmie
– Pierwszy western powstał w 1903 r. i kłamał jak z nut – podkreśla Jurek. – Na filmie bandyci zostali złapani, ale gdy obraz wchodził na ekrany, prawdziwi bohaterowie filmu, czyli Butch Cassidy i Sundance Kid z „Dzikiej Bandy” za pieniądze z napadu na pociąg kupowali ranczo w Argentynie. Chciałem odkłamać ten Dziki Zachód – dodaje Jurek. – I tak krok po kroku powstawały rozdziały „Prawdziwych kłamstw westernu".
Książka jest już na ukończeniu, a łódzki kowboj ma nadzieję wydać ją w tym roku, jeszcze przed Świętami.
Pasja do dwururek i coltów rozwijała się z każdym rokiem. Razem z Włodzimierzem Łuczyńskim i pięcioma innymi kolegami Jerzy założył Polskie Stowarzyszenie Strzelectwa Westernowego, które funkcjonuje do dziś. Teraz należy do niego około 70 członków i każdego roku organizowane są mistrzostwa Polski! Na zawodach strzela się z coltów, sztucera i dubeltówki.
– Łączy nas miłość do broni palnej Dzikiego Zachodu, ale też potrzeba sprawiedliwości, ładu dobra, wszystkiego co pozytywne i co pojawiało się w westernach, choć prawdziwego Dzikiego Zachodu nie odzwierciedlało – przyznaje Jerzy.
Przed strzelnicą – psycholog
Zabawa w strzelanie niczym kowboj nie jest prosta. Żeby móc to robić, trzeba między innymi zdać egzamin ze znajomości ustawy o broni, ale też przejść psychologiczne badania.
– Lekarz musi stwierdzić, czy jak się zdenerwuję, to nie zastrzelę w nerwach swojej teściowej – dodaje łódzki kowboj.
Zainteresowani tematem mogą poznać więcej szczegółów dotyczących korzystania z broni na stronie stowarzyszenia. Świetną okazją do tego mogą być też imprezy strzeleckie, najbliższa organizowana będzie już 16-17 października w Starym Chrząstowie.