Rycerze Wiosny od początku spotkania narzucili własne tempo. Kontrolowali grę i najwyraźniej chcieli powtórzyć scenariusz z poprzedniego meczu, kiedy szybko objęli prowadzenie i skupili się na obronie. Jednak po 10 minutach gra się wyrównała, a Stal zaczęła stwarzać sobie coraz więcej okazji. Na szczęście mur obrony ŁKS był szczelny. Szczególnie w końcówce pierwszej połowy, kiedy to rzeszowianie przypuścili prawdziwy szturm na bramkę gości i nie opuszczali połowy gości przez dobrych 5 minut.

Losy spotkania zmieniły się diametralnie na początku drugiej jego części. Rzeszowianie zaatakowali z lewej strony. Po dośrodkowaniu Małeckiego piłkę próbował wybić Szeliga. Niestety pomylił się. Futbolówkę dosięgnął Arndt, ale odbiła się jeszcze znów od Szeligi i wpadła do bramki.

Ta pomyłka dodała odwagi gospodarzom. Trener Moskal musiał zareagować i wpuścił na boisko Kelechukwu. Młody pomocnik dwoił się i troił, ale nie udało mu się przełamać obrony Stali. Rzeszowianie zaczęli grać na czas i ta taktyka okazała się skuteczna, bo wynik nie zmienił się aż do końcowego gwizdka.

Okazuje się, że trener Moskal miał rację. Starcie z beniaminkiem okazało się dla ŁKS wyjątkowo trudne. Łodzianie ciągle jeszcze szukają optymalnego ustawienia i skutecznej taktyki.

Stal Rzeszów - ŁKS Łódź 1:0 (0:0)

Bramki: Szeliga(47' S)

ŁKS: Arndt - Dankowski, Dąbrowski, Nacho, Szeliga, Pirulo, Trąbka (81' Moreno), Kuźma (66' Ochrończuk), Kowalczyk (55' Kort), Biel (55' Kelechukwu), Janczukowicz (65' Balongo)