Prosty sposób na ŁKS
– Mieliśmy plan na to spotkanie i chcieliśmy wygrać, ale Odra była dziś lepsza – powiedział na konferencji trener Kibu Vicuña. Trudno się z nim nie zgodzić. Choć kibice mogli mieć problemy z zauważeniem tego „pomysłu na grę”. Odra praktycznie od początku ją kontrolowała. Pierwszego gola zdobyła już w 9 minucie. Wystarczyło dośrodkowanie z rzutu wolnego, podanie głową do niekrytego na dłuższym słupku Marca i młody bramkarz ŁKS-u musiał wyciągać piłkę z siatki. Kolejny gol to już całkowicie wina łodzian, a konkretnie bramkarza, który po dośrodkowaniu powinien był złapać piłkę, ale ta wyślizgnęła mu się z rąk. Takiej okazji nie zmarnował Wróbel, który przed przerwą podwyższył wynik na 2:0.
Nadzieje na odwrócenie losów meczu pogrzebane zostały już dziewięć minut po rozpoczęciu drugiej połowy. I znów skuteczne okazało się dośrodkowanie z prawej strony. Kot niepotrzebnie wyszedł z bramki, a piłka trafiła do Wróbla, który zdobył kolejnego gola dla Odry.
Pech czy coś więcej?
Po przegranej w takim stylu można się zastanawiać już nie nad tym, czy ŁKS dogoni czołówkę tabeli, ale nad tym, czy będzie w tym sezonie walczył o utrzymanie. Tym bardziej że na boisku zabrakło kolejnych zawodników. Dzień przed spotkaniem kontuzji na treningu nabawili się Arndt i Klimczak. Tym samym dołączyli do szeregu pauzujących już graczy. Czy to nieprawdopodobny pech, czy może w drużynie dzieje się coś niedobrego?
Odra – ŁKS 3:0 (2:0)
Bramki: Marzec (9’) Wróbel (40’) Wróbel (49’)
ŁKS: Kot – Bąkowicz, Lorenc, Marciniak, Szeliga, Moreno (70’ Gryszkiewicz), Pirulo, Koprowski (55’ Radaszkiewicz), Dominguez (81’ Nowacki), Wolski (55’ Kuzma), Jurić (55’ Corral)