Trener siatkarek ŁKS Commercecon Łódź Michał Mašek niedawno został również trenerem siatkarskiej reprezentacji Słowacji kobiet. To wydarzenie bez precedensu, bo wyjątkowo rzadko się zdarza, żeby szkoleniowiec jednocześnie prowadził jeden z najlepszych klubów w Polsce i reprezentację narodową swojego kraju. Decyzja Słowackiej Federacji Siatkówki nie może jednak zaskakiwać. Michal Mašek to postać wyjątkowa i już teraz zapisała się na stałe w historii łódzkiego sportu.
Tylko dwóch łódzkich trenerów może się pochwalić zdobyciem złotego medalu Mistrzostw Polski siatkarek. To Jerzy Matlak (legenda siatkówki kobiecej, zdobywca w sumie 15 złotych medali i selekcjoner polskiej kadry narodowej, z którą zdobył brązowy medal mistrzostw Europy w 2009 roku) i Michał Masek właśnie. Oczywiście nie można tych dwóch postaci stawiać w jednym rzędzie, ale trzeba przyznać, że Słowak dokonał rzeczy wielkich dla ŁKS. To on poprowadził do mistrzostwa drużynę, która zaledwie trzy lata wcześniej awansowała do Ekstraklasy. Na koncie ma już też srebrny medal z 2018 roku i brązowy, z ostatniego sezonu.
Start z wysokiego “C”
Kiedy w 2016 roku objął stery w drużynie z al. Unii, nie był już postacią anonimową. Wcześniej przez kilka lat asystował trenerowi Chemika Police i właśnie jako asystent zdobył z tą drużyną złoty medal w 2014 roku. Później przeniósł się do Niemiec, gdzie pomagał selekcjonerowi Dresdner SC, drużyny, z którą aż dwa razy cieszył się z mistrzostwa Niemiec. Jednak jego kariera jako pierwszego selekcjonera zaczęła się właśnie w Łodzi. I to od razu z wysokiego „C”. Nikt przecież nie spodziewał się, że beniaminek zaledwie w dwa lata po awansie będzie już jedną z najlepszych polskich drużyn. – To mój najszczęśliwszy dzień w sportowej karierze. Przeważnie twardo stąpam po ziemi, nie lubię mówić dużych słów, ale zawsze jest myśl, żeby być pierwszym i wygrać, co się da – mówił po zdobyciu mistrzostwa w 2019 roku w rozmowie z oficjalną stroną klubu.
Krótki rozbrat z łódzką siatkówką
Po awansie do ekstraklasy z Łódzkimi Wiewiórami rozstał się tylko raz. W 2019 roku, po pamiętnym finale ligi, w którym ŁKS aż trzy razy ograł swojego lokalnego rywala Budowlanych. Pomagał wówczas trenerowi reprezentacji Słowacji, a później trenował zawodniczki w PAOK Saloniki. Jednak wilka zawsze będzie ciągnęło do lasu i w 2020, po nieudanej przygodzie klubu z włoskim trenerem Giuseppe Cuccarinim, wrócił do ŁKS. I to znów z dużymi ambicjami, bo w tym sezonie łodzianki są z pewnością jedynymi z pretendentek do tytułu. Słowak ma też duże szanse sięgnąć po medal w europejskich rozgrywkach. ŁKS już przecież awansował do ćwierćfinału Pucharu CEV i walka o finał wydaje się całkiem realna.
Reprezentacyjne cele
A jakie cele Michal Masek chce osiągnąć ze Słowaczkami? – Powiem to otwarcie. Jestem maksymalistą. Lubię wygrywać i zawsze stawiam sobie najwyższe cele. Wiem, że z reprezentacją narodową nie wygramy ani mistrzostw Europy, ani świata, prawdopodobnie też nie zakwalifikujemy się na Igrzyska Olimpijskie, ale cel jest jasny – być na mistrzostwach Europy – mówi w wywiadzie z serwisem svf.sk. Gdyby udało się to osiągnąć, byłoby to kolejne historyczne osiągnięcie szkoleniowca. Zanim jednak to się stanie, miejmy nadzieję, że dorzuci jeszcze do swojej gabloty przynajmniej jedno trofeum zdobyte z ŁKS.
