Pierwsza randka
Pani Krysia pochodzi z Rawy Mazowieckiej, Pan Andrzej – z Kazimierza Biskupiego pod Koninem. Oboje przyjechali do Łodzi wraz ze swoimi rodzicami – jeszcze jako dzieci – po zakończeniu II wojny światowej. Poznali się na prywatce u wspólnej koleżanki.
– Krysia od razu zwróciła moją uwagę – wspomina pan Andrzej. – Koło zgrabnej i szczupłej blondynki nie można była przejść obojętnie.
– Andrzej zaprosił mnie na lody do najlepszej wówczas lodziarni w całej Łodzi, do lodziarni u Gronowskiej przy ul. Piotrkowskiej – wspomina pani Zosia. – Lody lubiłam, a kawaler wpadł mi w oko, więc się zgodziłam.
W kolejce po mieszkanie
I tak chodzili ze sobą prawie dwa lata. W międzyczasie zapobiegliwi rodzice pani Krysi wpisali ją na listę oczekujących na nowe mieszkanie w mieście. Kiedy ruszyła budowa bloków na Żubardziu i zaczęto przydzielać lokale, para postanowiła się pobrać (wielkość mieszkania była wówczas uzależniona od liczby mieszkających w nim osób, a pod uwagę brano wyłącznie formalne związki). Ślub odbył się najpierw w Urzędzie Stanu Cywilnego na Bałutach. Niecałe 5 miesięcy później (w maju 1962 r.) małżeńską przysięgę powtórzyli także przed ołtarzem w kościele pw. Opatrzności Bożej przy ul. Kolińskiego. Początkowo zamieszkali wraz z rodzicami pani Krysi i wspólnie doglądali, jak ich blok pnie się do góry. Wprowadzili się do niego pół roku po ślubie i w tym sam lokum mieszkają do dzisiaj!
Recepta na udany związek?
Pytani o receptę na długie wspólne życie odpowiadają: – Mieszkanie razem na swoim, a nie wspólnie z rodzicami czy teściami jest bardzo ważne, bo takiemu młodemu małżeństwu łatwiej się wtedy wzajemnie komunikować – twierdzi pani Krysia. – My mieliśmy to szczęście. Trzeba być poza tym wobec siebie wyrozumiałym i pomocnym. Ciche dni także u nas bywały, ale nie trwały zbyt długo, bo mąż zazwyczaj szybko przepraszał.
– Ściany w mieszkaniu, jak to w bloku, mamy cienkie – dodaje pan Andrzej. – Na parterze słychać wszystko, co dzieje się u nas na 4. piętrze. Nie kłóciliśmy się więc, bo po co sąsiedzi mieliby tego słuchać. Ale od czasu do czasu warto było się nieco posprzeczać, by było ciekawiej i by była okazja do przeprosin.
Wspólne cele i marzenia
Oboje zgodnie twierdzą, że w życiu ważne są także wspólne cele i marzenia, a także równowaga między obowiązkami i pracą a odpoczynkiem i przyjemnościami. Zawodowo pracowali w zupełnie innych branżach: ona – technik budowlany – uczestniczyła m.in. w budowie wiaduktu łączącego ul. Aleksandrowską z ul. Limanowskiego, sieci wodociągowo-kanalizacyjnych oraz ciepłowniczych na Teofilowie, jak również bloków na Julianowie. On – technik elektryk – sporą część życia przepracował w Zakładach Przemysłu Odzieżowego „Emfor” u zbiegu ul. Sterlinga i ul. Jaracza. Oboje uwielbiają podróże, zawsze starali się więc znaleźć czas, by wspólnie wyjechać na wczasy, na których byli razem już 40 razy! Zaczęło się od wyjazdu na żaglówki na Mazury i od wypadu do Międzygórza w Sudetach, a w międzyczasie odwiedzili także m.in. Bułgarię, Grecję, Hiszpanię, Ukrainę i Włochy.
Wspólny czas w Domu Dziennego Pobytu
Obecnie pan Andrzej uwielbia spędzać czas na rozwiązywaniu krzyżówek i przed komputerem. Pani Krysia woli oglądać seriale i czytać książki podróżnicze. – Nie lubimy się nudzić – mówią zgodnie oboje. – Kiedy więc po śmierci mojej mamy zaczęliśmy mieć więcej czasu, postanowiliśmy go jakoś dobrze wykorzystać. Wtedy pojawił się pomysł, by korzystać z Domu Dziennego Pobytu. Tutaj możemy spotkać się z innymi rówieśnikami, porozmawiać, pograć w karty lub w gry planszowe, a od czasu do czasu także posłuchać jakiejś ciekawej prelekcji czy też obejrzeć fajny występ. Poza rozrywką mamy także wygodę z przygotowywanymi tutaj posiłkami.
– Pary korzystające z naszych Domów Dziennego Pobytu należą raczej do rzadkości – mówi Elżbieta Jaszczak, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi ds. pomocy środowiskowej. – Zdecydowanie częściej są to samotni seniorzy szukający zarówno kontaktu z innymi seniorami, jak i różnych aktywności.
Państwo Sypniewscy mają dwóch synów oraz czworo wnucząt, w tym 26-letnią wnuczkę Izę i 10-letnią wnuczkę Olę oraz 29-letniego wnuczka Damiana i 11-letniego wnuczka Wiktora. Mówią, że teraz czekają na prawnuki.
Pani Zosi oraz Panu Andrzejowi z okazji diamentowych godów składamy najserdeczniejsze gratulacje oraz życzymy kolejnych wspólnych lat w miłości małżeńskiej, dobrym zdrowiu i pomyślności, a także odwiedzenia kolejnych, fantastycznych miejsc podczas wspólnych podróży.