News

Łódzkie gawędy. Czarownica przed sądem, czyli kto dawniej stawał na wokandzie

Dziś to nie do pomyślenia, ale w dawnych czasach na porządku dziennym było, że sąd musiał rozpatrywać sprawy z zakresu... magii!

fot. Envato Elements
Sprawy o czary rozpatrywały zwykle sądy miejskie

W starych księgach sądowych Łodzi spotykamy różnego rodzaju sprawy: o „zadawanie brzydkich wyrazów”, bójki, pobicia, pokaleczenia czy wreszcie zwykłe kradzieże. Zdarzały się również wypadki poważniejsze, m.in. zabójstwa. W XVII w. został zabity przez niewykrytych sprawców i w tajemniczych okolicznościach Paweł Kubowicz, jeden z najbardziej wpływowych i zamożnych mieszczan. Dochodziło także do wydarzeń, które w tamtych czasach przerażeniem napawały całe miasteczko i jego najbliższe okolice. Okazywało się oto, że czart, nie zważając, że leży ono na biskupim terytorium, próbował tu znaleźć wspólników.

W wiekach XVII i XVIII jedną z najbardziej ciemnych kart historii stanowią procesy czarownic. Sprawy o czary rozpatrywały zwykle sądy miejskie, nie wszystkie jednak czuły się kompetentne. W mniemaniu ludzi tamtych czasów były to sprawy trudne i wymagające od sędziów pewnej znajomości przedmiotu, aby nie dać się zwieść różnym sztuczkom czarownicy i jej sojusznika – szatana. Dlatego gdy proces o czary odbywał się w miasteczku, w którym sędziowie nie mieli żadnego rozeznania w sprawie i nie czuli się na siłach, by przystąpić do walki z mocami piekielnymi, sprowadzano ekspertów z innych miast. W spokojnej i cichej Łodzi, której mieszkańcy, choć szczycący się miejskimi prawami, wiedli prawie wiejski żywot i stosunkowo mało stykali się z działalnością „księcia piekieł”, powstało jednak zamieszanie, gdy przyszło w 1652 r. sądzić domniemaną czarownicę. Ale o tym już w następnym odcinku.

    Polecane aktualności

    No news available.
    Kontakt