Od początku było wiadomo, że Legionovia nie będzie łatwym przeciwnikiem. Zespół z Mazowsza to tegoroczny czarny koń rozgrywek, który nie ukrywa swoich ambicji. Pokazał to w starciu z ŁKS-em, bo gospodyniom wcale o punkty nie było łatwo. Szczególnie w końcówkach kibice mogli obserwować prawdziwy dreszczowiec. Choćby w pierwszym secie, w którym łodzianki prowadziły już 22:17, żeby ostatecznie wygrać o włos 25:23. Taka postawa zemściła się w drugiej części spotkania. Wydawało się, że pewne prowadzenie 23:17 oznacza szybkie zwycięstwo. Nic z tych rzeczy. Łódzkie Wiewióry pod koniec się zacięły i straciły 7 punktów z rzędu, dopuszczając do gry na przewagi. To z kolei bezlitośnie wykorzystały legionowianki, które trzymały nerwy na wodzy i ostatecznie wygrały 26:24.

Na szczęście w łódzkiej drużynie przyszła chwila na refleksję. Po tak mocnym ciosie w końcu poprawił się atak, a także zagrywka. Nieocenione w tych elementach okazała się Valentina Diouf, a także Martyna Grajber, które znacznie poprawiła swoją skuteczność. Efektem była wysoka wygrana 25:16. Ełkaesianki mogły sobie pluć w brodę, bo gdyby nie odpuściły w końcówce drugiego seta, byłoby po zawodach. Na szczęście w czwartej partii górą ponownie okazał się ŁKS. Choć tu również było nerwowo, to ostatecznie udało się wygrać 25:22. MVP spotkania została libero Paulina Maj-Erwardt. 

Teraz przed łodziankami jeszcze jeden mecz w rundzie zasadniczej. W sobotę zmierzą się z BKS-em Bielsko-Biała. Będzie to walka o utrzymanie miejsca na podium. A to ŁKS-owi się przyda, bo daje lepszą pozycję w zbliżającej się wielkimi krokami walce w play-offach.

ŁKS Commercecon Łódź — IŁ Capital Legionovia Legionowo 3:1

(25:23, 24:26, 25:16, 25:22)