Wytworzony w średniowieczu ustrój miasta uległ w kolejnych dwóch stuleciach niewielkim zmianom. Dawny przewodniczący samorządu miejskiego, czyli wójt, przemienił się w dożywotniego dzierżawcę ziemi stanowiącej jego uposażenie. Zastąpił go zaś na tym stanowisku tzw. landwójt, który stał na czele ławy miejskiej, liczącej zwykle trzech lub czterech ławników. Rada miejska z burmistrzem na czele, drugi z kolei organ władzy, składała się zwykle z czterech radnych. Zarówno landwójta, jak i ławników, burmistrza i radnych wybierali mieszczanie, a „pan miasta”, tzn. teoretycznie biskup włocławski, a praktycznie dzierżawca klucza łódzkiego – zatwierdzał ten wybór. W życiu władz miejskich dużą rolę odgrywał również miejscowy pisarz.
Na urzędzie wójta łódzkiego przez kilkadziesiąt lat zasiadali w tym czasie przedstawiciele rodziny Karnisów. Mieszczanie łódzcy zobowiązani byli do opłat pieniężnych oraz czynszów w naturze i robocizny na rzecz właściciela miasta, biskupa włocławskiego, a w rzeczywistości, pośrednio, dzierżawcy dóbr łódzkich. Na tym tle dochodziło niekiedy do ostrych zatargów i sporów. Szczególnie w połowie XVIII w. bardzo poważnie zaostrzyły się stosunki między mieszczanami a dzierżawcami dóbr łódzkich. Np. w 1753 r. łodzianie – jak podają kroniki: „Porwali się na dzierżawcę dóbr biskupich pana Starczewskiego, pobili go kijami, poszarpali i podarli kontusz na nim”. Wkrótce potem dotkliwie poturbowano także jego oficjalistę – szlachcica Białkowskiego.