Włoska komedia stawia przed nami pytania o naturę związków i relacji. Opowiada historię czterech małżeństw, które dowiadują się, że ich śluby są nieważne, albowiem udzielił ich człowiek udający księdza. Mają okazję po raz kolejny stanąć przed ołtarzem i odnowić, teraz z pełną mocą, swoje przysięgi… Czy się na to zdecydują?
Kryzys i rewolucja
– To spektakl o tym, że w naszym życiu nic nie jest stałe ani stabilne – mówi reżyser Wojciech Malajkat. – W „Na całe życie” mamy do czynienia z rewolucją, którą dotyczy instytucji małżeństwa. Co ono dla nas współcześnie znaczy? Czy jeszcze w ogóle cokolwiek znaczy? Czy małżeństwo to relacja między ludźmi czy tylko formalny związek? Stawiamy pytania, ale nie chcemy dawać gotowych recept – podkreśla.
– Sztuka pokazuje słabość konstrukcji rodziny w tradycyjnym rozumieniu, pewien kryzys, którego doświadczamy – dodaje dyrektorka Teatru Powszechnego w Łodzi Ewa Pilawska. – W skrajnych przypadkach ten kryzys objawia się w przemocowych relacjach. Takie zjawiska trzeba piętnować i nazywać po imieniu. „Na całe życie” dotyka też kryzysu wiary i religijności. Co znaczy dla nas wiara? Czy ma coś wspólnego z autentycznym poszukiwaniem Boga czy dotyczy tylko rytuałów i ceremonii? Ile jest w tym wiary, a ile hipokryzji i gry pozorów?
