Pomagają dzikim zwierzętom. Ośrodek w lesie Łagiewnickim ma 10 lat

Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Lesie Łagiewnickim obchodzi w tym roku 10-lecie istnienia. Przez ten czas jego pracownicy pomogli setkom zwierząt wrócić do formy i na łono natury.

fot. Łódź.pl
Ślepa sarna jest stałą rezydentką ośrodka i pomaga innym zwierzętom w rehabilitacji
5 zdjęć
fot. Łódź.pl
fot. Łódź.pl
fot. Łódź.pl
fot. Łódź.pl
fot. Łódź.pl
ZOBACZ
ZDJĘCIA (5)

30 jeży spędziło tegoroczną zimę w ośrodku w Łagiewnikach.

– Nie zahibernowały. Powody są różne, w tym również psy, które gdzieś wykopały zwierzaka i go wybudziły. U nas jeże nie śpią, zwykle trafiają do nas z niedowagą, więc położenie ich spać byłoby dla nich niebezpieczne. Na wiosnę wypuścimy je na wolność – mówi Kamil Polański z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt przy ul. Wycieczkowej.

Dokąd tupta nocą jeż?

Wbrew historyjce, jaką znamy z dobranocki, jeże wcale nie jedzą jabłek, bo to ssaki owadożerne. Prawdą jest natomiast, że aktywne są przede wszystkim nocą. To właśnie wtedy w ośrodku robi się zimą gwarno, słychać chrumkanie, sapanie i szperanie w sianie w poszukiwaniu jedzenia.

– W porównaniu z wiosną i latem, zima jest oczywiście spokojniejszym okresem w ośrodku. Nie ma młodych zwierząt i jest mniej ptaków. Ale mamy sporo zdarzeń innych kategorii, głównie kolizji zwierząt wchodzących w głąb miast w poszukiwaniu pokarmu, czy zagonionych przez psy. Bardzo dużo wyjazdów mamy do saren i do lisów – opowiada Polański.

Zima w świecie zwierząt

Właśnie dla lisów przełom stycznia i lutego to tradycyjnie środek okresu godowego. Mają go raz w roku i zajęte są teraz jednym. Są przez to mniej ostrożne, łatwo je spotkać, a co za tym idzie, pracownicy ośrodka odbierają wiele zgłoszeń w sprawie rudzielców.

– Jeździmy też do lisów, którym zima dała się we znaki, choroby skóry nie pozwoliły przygotować się na chłód. Pozbawione ciepłej okrywy włosowej i osłabione nie dały rady w niskich temperaturach, szukały schronienia bliżej ludzi i w efekcie trafiły do nas na rehabilitację – opowiadają pielęgniarze z ośrodka.

Przez cały rok przez ośrodek przewija się mnóstwo dzikich zwierząt. Ich rehabilitacja to nie jest lekka praca, a wielu nie udaje się, niestety, uratować.

– Dzikie zwierzę, jeśli trafia do ośrodka, to naprawdę jest już w poważnym stanie. Musimy pamiętać, że każde dzikie zwierzę będzie chciało uciec przed człowiekiem, a jeżeli daje się złapać, to znaczy, że nie ma siły, jego stan jest już poważny, albo jest to zwierzę młode. A nie każde młode udaje się nam odchować – mówi Polański.

Dzikie zwierzę nie chce kontaktu z człowiekiem

Nie wszystkie dzikie zwierzęta, jakie napotykamy, potrzebują naszej pomocy czy interwencji. Ważna tutaj jest edukacja i wiedza, jak należy się zachować. Najlepiej zadzwonić do ośrodka, można też wysłać tam zdjęcie zwierzaka, o którego się martwimy. Pracownicy ośrodka, po konsultacji z lekarzem weterynarii doradzą, jak się zachować. Pamiętajmy, że nawet mała wiewiórka może nas dotkliwie pogryźć.

Najpoważniejszą kategorią zdarzeń są kolizje z dużymi zwierzętami, jak sarna czy dzik. W takiej sytuacji najlepiej samemu nie podejmować żadnych działań przy zwierzęciu. Należy skupić się na zabezpieczeniu miejsca wypadku, zadbać o swoje bezpieczeństwo i ostrzec inne osoby. Włączamy światła awaryjne, zakładamy kamizelkę i wzywamy służby, najlepiej wykręcając numer 112. Jeśli to możliwe, czekamy na ich przyjazd.

Nie wszyscy wracają na łono natury

W ośrodku w Łagiewikach, poza „tymczasowymi klientami”, mieszkają także stali rezydenci. Jednym z nich jest niewidząca sarna. Nie może wrócić na wolność, ale w ośrodku ma bardzo ważne zadanie – pomaga innym sarnom, które trafiają tu na rehabilitację, w oswojeniu się z nową sytuacją. Dzięki niej pobyt na czas leczenia jest trochę mniej stresujący.

Najbardziej nietypowi klienci, jacy trafili do ośrodka?

– Mieliśmy raz sępa płowego. Te ptaki w Polsce nie gniazdują, podejrzewamy, że przyleciał do nas z okolic Węgier, być może korzystał z ciepłych prądów powietrza. To był młody osobnik, także jeszcze niedoświadczony, z raną skrzydła i uszkodzonym więzadłem – wspominają pracownicy ośrodka.

– Docierają do nas fajne informacje o odchowanych przez nas bocianach, które migrują i są widywane w basenie Morza Śródziemnego. Trafiają do nas jako małe, nikt ich tego nie uczy, ale instynktownie wiedzą, że w połowie sierpnia trzeba zacząć szykować się do podróży i w większej grupie odlecieć w cieplejsze miejsca. Nawet odległe o 3 tysiące kilometrów. To dla nas sygnał, że dobrze wykonaliśmy swoją pracę – kończy Polański.

ZOBACZ TAKŻE

Polecane aktualności

Pamięć o Marszałku

Tomasz Walczak / BRP

Z okazji przypadającej 12 maja 89. rocznicy śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego złożono kwiaty… więcej

Odebrano im dzieciństwo. Przywracamy im pamięć.

Tomasz Walczak / BRP

Narodowy Dzień Zwycięstwa - 8 maja to również Święto Dzieci Wojny. W Łodzi, przed Pomnikiem… więcej

Witaj Maj, piękny Maj

Andrzej Janecki / BAM

Mszą św. sprawowaną w intencji Ojczyzny w bazylice archikatedralnej rozpoczęły się wojewódzkie… więcej

Wiwat Biało-Czerwona!

Katarzyna Zielińska / Oddział Dziedzictwa Łodzi

Marsz ze 123-metrową flagą Polski uświetnił obchody Dnia Flagi Rzeczypospolitej Polskiej.… więcej

10. rocznica kanonizacji Papieża-Polaka

Patryk Wacławiak / BAM

W 10. rocznicę kanonizacji Świętego Jana Pawła II – pamiętamy o Honorowym Obywatelu Miasta Łodzi.… więcej

Kontakt