Bartłomiej Stańdo: Trudno jest wskoczyć do bramki z miejsca? W Polkowicach musiałeś to zrobić, gdy kontuzji ścięgna achillesa doznał Jakub Wrąbel.
Konrad Reszka: Kiedy byłem młodszym bramkarzem i przychodził moment, gdy nie występowałem w każdym meczu, potrafiłem wówczas zrzucać winę za słabszą dyspozycję na brak regularnej gry. Teraz zmieniłem myślenie. Zaakceptowałem przed sezonem sytuację, w której jestem tzw. „dwójką” i wiedziałem, że muszę być gotowy, by w każdej chwili móc dać z siebie wszystko.
W meczu z Górnikiem zachowałeś czyste konto. Byłeś ze swojego występu zadowolony?
Na pewno bardziej niż po meczu z Odrą Opole. W Polkowicach udało się obronić sytuacje, które stworzyli sobie rywale, w ostatnim meczu niestety nie.
Zdania o bramce Antoniego Klimka są podzielone. Jedni mówią o strzale życia i niewygodnej trajektorii lotu piłki. Inni, jak komentujący to spotkanie były trener Widzewa Marcin Kaczmarek, że mogłeś zachować się inaczej. Jak oceniasz tę sytuację?
Ocenę zostawiam ekspertom, ale jeśli chcę grać na najwyższym poziomie, to powinienem takie piłki bronić. Mogę od siebie wymagać w takich sytuacjach więcej.
Artur Boruc powiedział kiedyś, że mecz, w którym ma do wybronienia jeden strzał jest znacznie trudniejszy od tych, w których ma okazje wykazywać się co chwilę. Faktycznie tak jest?
Zdecydowanie. Wtedy, gdy masz w meczu więcej szans na pokazanie swoich umiejętności, uwypuklają się te dobre interwencje, ale z koncentracją w moim przypadku nie ma problemu – zwłaszcza że gram w swoim klubie, w Widzewie, przy takiej publiczności. Może gdy do tego przywyknę, to spotkania z jedną sytuacją będą trudniejsze, ale póki co to dla mnie 90 minut na bardzo dużym poziomie emocji i skupienia.
Trudniej się gra dla klubu, którego jest się kibicem?
Nie. Wychodzę na boisko z radością. Właśnie to czuję – radość, a nie presję, że mogę coś zawalić. Jestem odpowiedzialny za klub, na którego mecze chodziłem jako kibic, ale ta odpowiedzialność dodaje męskości. Wiem, że jeśli kiedyś moja przygoda w Widzewie się skończy, to zawsze będzie mi klubu brakować. Już brakuje, gdy teraz sobie tylko o tym pomyślałem, dlatego chcę cały czas wyciągać z siebie maksa. A presja, wymagania czy fakt, że ogląda cię mnóstwo osób? To tylko sprawia, że chce się iść na trening i być lepszym. To motywujące. Gdy grasz tylko dla siebie i nikt tego nie śledzi, zaczynasz wymagać od siebie mniej.
Widzew wciąż znajduje się na miejscu gwarantującym awans, ale ostatnie spotkania były sygnałem ostrzegawczym.
Na pewno nie możemy cały czas mówić, że jest pozytywnie i robimy swoje, bo nie możemy przegrywać dwa razy z rzędu na własnym stadionie. Musimy się obudzić i prezentować to, co w poprzedniej rundzie. Jesień pokazała, że potrafimy grać w piłkę.
W porównaniu z minioną rundą odczuwalny wydaje się brak Juliusza Letniowskiego. Gdy on grał, Widzew Łódź przegrał tylko raz, wygrał zaś dziewięciokrotnie.
Trzymam kciuki, by Julek wrócił do zdrowia. Wiem, że nie można polegać na jednym zawodniku, ale też nie można udawać, że jego nieobecność nie ma znaczenia. To był nasz gamechanger. Bardzo podobało mi się to, co robił na boisku. Dawno nie widziałem takiego piłkarza w Widzewie i mam nadzieję, że jeszcze będę go długo oglądał. Musimy jednak pokazać, że mamy na tyle duże umiejętności, by przy absencji jednego piłkarza drugi zastąpił go, pokazując się z równie dobrej strony. Chcemy przełożyć na boisko to, nad czym pracujemy na treningach czy zwracamy uwagę przy analizach. Wiemy, że potrafimy to zrobić.