Muzeum, 80 lat po tragicznych wydarzeniach, dla uczczenia pamieci ofiar zorganizowało obchody na terenie dawnego obozu w Chełmnie nad Nerem. Na miejscu zgromadzili się przedstawiciele lokalnych władz, środowisk żydowskich oraz młodzież z miejscowych szkół wraz z opiekunami. W uroczystościach udział wziął Pełnomocnik Prezydent Miasta ds. Dziedzictwa Łodzi Mariusz Goss. Podczas wydarzenia odczytano wspomnienia więźniów, a przy ich mogile złożone zostały kwiaty i zapalono znicze. Po uroczystości odbyły się prelekcje na temat funkcjonowania hitlerowskiego obozu oraz na temat więzienia na Radogoszczu w Łodzi, które spotkał podobny los.
Obóz Kulmhof był pierwszym, uruchomionym przez Niemców wyłącznie w celu dokonywania masowych egzekucji. Działał od najpierw od grudnia 1941 roku do kwietnia 1943 r., a następnie od wiosny 1944 roku do stycznia 1945 r. Założono go w celu likwidacji społeczności żydowskiej z pobliskich gett, w tym z największego w obrębie Kraju Warty getta łódzkiego. W obozie mordowano przede wszystkim Żydów – zginęło ich tam około 200 tysięcy.
Likwidacja obozu rozpoczęto już w sierpniu 1944 r., w ramach zacierania śladów masowych zbrodni dokonywanych przez Niemców. Rozebrane zostały baraki i piece krematoryjne. Wywiezione zostały też samochody przerobione na komory gazowe, w kórych masowo mordowano osadzonych. Żydowskich więźniów pracujących przy zacieraniu śladów funkcjonowania Kulmhof sukcesywnie mordowano.
Kiedy nadciagały wojska sowieckie, w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r. zapadła decyzja o ostatecznej likwidacji obozu i egzekucji wszystkich więzionych w spichlerzu żydowskich robotników. Przebywało tam jeszcze 47 żydowskich więźniów – krawców i szewców oraz robotników porządkowych. 2 z nich przeżyło te wydarzenia. Byli to Szymon Srebrnik, raniony w czasie rozstrzelania i Mordechaj Żurawski, któremu udało się uciec. Pozostałych postanowiono rozstrzelać. Wojska radzieckie wkroczyły do Chełmna 19 stycznia 1945 roku.
„Niemcy zaczęli ich wyprowadzać piątkami i rozstrzeliwać przed budynkiem. W pewnym momencie zdesperowani Żydzi podjęli heroiczną decyzję o walce o swoje życie. Wciągnęli na piętro spichlerza znienawidzonego Hauptwachtmeistra Lenza, nadzorcę obozu leśnego, jednego z najokrutniejszych członków załogi i go powiesili. Następnie z odebranej mu broni ostrzeliwali oprawców, zabijając policjanta Haasego. Wówczas komendant Hans Bothmann wydał rozkaz podpalenia spichlerza, w pożarze budynku zginęli ostatni więźniowie” - powiedział Bartłomiej Grzanka.
Tak likwidację obozu wspominał Szymon Srebrnik:
„Ja wyszedłem w pierwszej piątce. Lenz kazał położyć się na ziemi. Strzelał on z rewolweru wszystkim po kolei w tył głowy. Straciłem przytomność. Odzyskałem ją, gdy koło mnie nikogo nie było. Wszyscy SS-mani strzelali do wnętrza spichrza. Przyczołgałem się do samochodu, który oświetlał teren i stłukłem oba reflektory. Korzystając z ciemności uciekłem. Rana nie była śmiertelna. Kula przeszła przez szyję, przeszła przez usta i przebijając nos wyszła na zewnątrz. Schowałem się w stodole Wieczorka (za jego wiedzą). Nie znaleźli mnie” - wspominał.
W Kulmhof niemcy zamordowali łącznie około 200 tysięcy Żydów, w zdecydowanej większości mieszkańców miejscowości z terenu Kraju Warty. Było wśród nich również około 20 tys. Żydów z Niemiec, Austrii, Czech i Luksemburga, wywiezionych jesienią 1941 r. do łódzkiego getta.
Wśród ofiar obozu znalazło się 4,3 tys. Romów i Sinti wywiezionych z pogranicza austriacko-węgierskiego, 92 dzieci czeskich, 17 pensjonariuszek domu opieki Sióstr Wspólnej Pracy od Niepokalanej Maryi we Włocławku wraz z jedną z sióstr oraz grupa jeńców radzieckich. Wśród polskich ofiar wymienia się niezidentyfikowane grupy duchownych oraz dzieci z Zamojszczyzny.
Obóz Kulmhof był swego rodzaju poligonem doświadczalnym dla następnych niemieckich jednostek tego typu. Tylko tam przez cały czas funkcjonowania wykorzystywano samochodowe komory gazowe – także wówczas, gdy opracowane już były bardziej zaawansowane, stacjonarne instalacje.