Przypomnijmy, że w ubiegłym roku Wojewoda Łódzki w ramach ustawy dekomunizacyjnej swoim zarządzeniem postanowił zmienić nazwę plac Zwycięstwa na plac Lecha Kaczyńskiego. Rada Miejska pod koniec grudnia podjęła uchwałę o zaskarżeniu decyzji wojewody. Radni PO i SLD podkreślali, że Instytut Pamięci Narodowej nie wymieniał placu Zwycięstwa jako nazwy, którą należy zdekomunizować. W lipcu Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił zarządzenie wojewody.
- Wszyscy sądziliśmy, że teraz na początku września będziemy mogli z powrotem powiesić tabliczkę z nazwą plac Zwycięstwa. Na to czekało wielu łodzian, którzy w konsultacjach społecznych oddali swój głos za placem Zwycięstwa i przesyłali swoje opinie pełne oburzenia na zachowanie wojewody. Niestety tabliczki z nazwą plac Zwycięstwa jeszcze nie możemy powiesić. Pan wojewoda z uporem maniaka chce, by na mapie Łodzi istniał plac Lecha Kaczyńskiego. Dlatego złożył skargę kasacyjną do NSA – skomentował Tomasz Kacprzak.
Dodał, że łodzianie muszą jeszcze poczekać kilka miesięcy na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego i definitywne zakończenie tej sprawy. Przewodniczący Rady Miejskiej liczy na to, że NSA podtrzyma wyrok WSA w sprawie placu Zwycięstwa. Przypomniał, że to kompetencją samorządu jest zmiana nazw ulic, placów oraz skwerów.
Sprawę skomentowała także radna PiS Marta Grzeszczyk.
- Nie rozumiem dlaczego łodzianie mają być gorsi od warszawiaków. Już w latach 90-tych plac Zwycięstwa w Warszawie został przemianowany na plac Piłsudskiego. Odbywa się tam wiele patriotycznych uroczystości. Łodzianie zasługują na to, żeby nazwy komunistyczne zostały z naszej przestrzeni wymazane. Szczególnie, że w tym miejscu w latach 50-tych miał być zbudowany pomnik Józefa Stalina – powiedziała Marta Grzeszczyk.