Rozbrajanie Niemców przyjęło na początku charakter spontaniczny. Broń odebrano żołnierzom na ul. Gdańskiej i rozbrojono oficerów przebywających w pałacu Heinzla. Natomiast próba rozbrojenia patrolu na obecnej ulicy Legionów skończyła się tragicznie. Żołnierze otworzyli ogień do bojowców i czworo z nich poległo. Tablica upamiętniająca te wydarzenia znajduje się na gmachu archiwum państwowego na pl. Wolności.
Organizacje niepodległościowe starały się w pierwszej fazie zająć komisariaty policji, urzędy, dworce kolejowe. Zdemoralizowane oddziały niemieckie w większości wypadków nie stawiały oporu. Wieczorem zaatakowano Ost-Komendantur (Komendanturę Placu) przy ul. Piotrkowskiej 139 ze względu na duże zapasy żywności tam się znajdujące. Przy pierwszej próbie zajęcia budynku zginęły dwie przypadkowe osoby. Udało się to dopiero za drugim razem przy wsparciu Królewsko-Polskiej Straży Skarbowej.
Zajęcie dworca Kaliskiego umożliwili polscy kolejarze. Po akcji trwającej ok. godziny udało się obsadzić dworzec, gdzie zdobyto znaczą ilość broni, kilkaset wagonów i 40 parowozów.
Dramatycznie rozwinęła się akcja opanowania dworca Fabrycznego. Poległ tam Bolesław Sałaciński. Rannego w nogę bojowca Niemcy zakłuli bagnetami. Później obiekt próbowały zdobyć odziały NZR i POW. Obsadzono go dopiero po opuszczeniu przez Niemców.
Równie dramatyczny przebieg miało zdobycie gmachu Prezydium Policji przy ul. Spacerowej (Kościuszki) przez jeden z oddziałów POW. Zginął tam 17-letni uczeń gimnazjum, Stefan Linke.
Większość strategicznych obiektów w Łodzi została zajęta. Żołnierze niemieccy nie chcieli walczyć, pragnęli już tylko wrócić do siebie, do kraju. To zagwarantowały im nowe władze polskie pod warunkiem, że zostawią broń i sprzęt.
Ostatecznie Niemcy wynieśli się z Łodzi 15 listopada.