Łodzianie przystąpili do meczu pod wodzą Wojciecha Stawowego, który na początku maja na stanowisku trenera zastąpił Kazimierza Moskala. Kilkutygodniowe przygotowania z nowym szkoleniowcem nie wpłynęły jednak na zmianę postawy beniaminka, a samemu trenerowi nie pomogły przerwać serii ekstraklasowych niepowodzeń. Do najwyższej klasy rozgrywkowej Stawowy wrócił po sześciu latach, a rozbrat z tymi rozgrywkami rozpoczął po czterech porażkach z rzędu poniesionych z Cracovią. Teraz ma już na koncie pięć kolejnych przegranych.
Pod jego batutą ekipa z al. Unii grała tak, jak przez większość bieżącego sezonu, czyli bez ładu i składu. Gospodarze znów długo utrzymywali się przy piłce i wymieniali mnóstwo krótkich podań, z których nic nie wynikało, bo były to głównie zagrania do tyłu i w poprzek boiska. Tradycyjnie nie ustrzegli się prostych błędów, efektem których była m.in. strata gola. Zaczęło się od niecelnego podania Macieja Dąbrowskiego, po którym można było jeszcze spokojnie przerwać akcję Górnika. Moros Gracia i wspomniany Dąbrowski interweniowali jednak tak nieudolnie, że Giorgos Giakoumakis oddał strzał, który zapewnił zabrzanom pierwsze od roku wyjazdowe zwycięstwo. Łodzianie mieli w tym meczu dwie doskonałe sytuacje, jednak w obu przypadkach z kilku metrów nie byli w stanie trafić do pustej bramki.
Oddając komplet punktów rywalom ŁKS umocnił się na ostatnim miejscu w tabeli. Ekipa z al. Unii w 27 meczach zgromadziła 20 pkt. i do miejsca dającego utrzymanie traci jedenaście oczek. W niedzielę 7 czerwca łodzianie zagrają w Bełchatowie z Rakowem Częstochowa (godz. 12.30).
ŁKS – Górnik Zabrze 0:1 (0:1). Bramka: Giorgos Giakoumakis (36).