Mało mieszkań, wielu przyjezdnych
W dniu napaści Rosji na Ukrainę – według szacunków – w Polsce dostępnych do wynajęcia było około ćwierć miliona mieszkań. Zgodnie z danymi Straży Granicznej, od dnia wybuchu wojny do naszego kraju wjechało ponad dwa miliony uchodźców z Ukrainy. Nie wszystkim rodacy byli w stanie zaoferować darmowe zakwaterowanie. Nie wszyscy go zresztą potrzebowali, usiłując radzić sobie z problemem braku dachu nad głową na własną rękę.
Zmiany na polskim rynku najmu w tym okresie zbadali analitycy Expander Advisors i Rentier.io, którzy porównali dane z aktywnych internetowych ogłoszeń o mieszkaniach do wynajęcia tuż przez inwazją Rosji na Ukrainę (23 lutego) z tymi już po ataku (15 marca). Dane dotyczą ofert unikalnych, czyli po usunięciu duplikatów dotyczących tego samego mieszkania. Wśród 16 badanych przez nich miast liczba aktywnych ogłoszeń spadła z 19 095 do 11 717, a więc średnio aż o 39 proc.
Dokładnie 39-procentowy ubytek ofert stwierdzono m.in. w Łodzi (z 977 do 599), gdzie w branym pod uwagę okresie zaobserwowano też wzrost ceny najmu o 8%. Procentowo najwięcej ofert zniknęło we Wrocławiu (-60%), Krakowie (-55%) i Rzeszowie (-46%), ale w liczbach bezwzględnych dominuje Warszawa, w której w krótkim czasie zniknęły z rynku aż 2593 oferty (z 7524 do 4931).
Wynająć będzie trudniej
– To, co dzieje się na rynku najmu, nie ma precedensu. Pojawiają się opinie, że mieszkań na wynajem w dużych miastach już po prostu nie ma. Ich oferta rzeczywiście jest bardzo mocno przebrana. Natomiast ceny tych ofert, które są dostępne, zupełnie nie przypominają tych sprzed miesiąca – powiedział w rozmowie dla INNPoland Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments. – Mieszkań na pewno nie zabraknie, lecz z pewnością będą jeszcze droższe. Jeżeli komuś za kilka miesięcy kończy się umowa najmu i ma zamiar szukać nowego lokum, to powinien zacząć szukać już teraz. Nie można zostawiać tej decyzji na ostatnią chwilę. Problem będzie i to spory.
