Zające
Najwcześniej wiosną do łódzkiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt trafiają zające. Zwierzaki rozmnażają się w marcu, a gdy jest sprzyjająca pogoda, to nawet w lutym. Młode zostawiane są przez samice w wysokich trawach, a zajęcza mama odwiedza je zaledwie dwa razy na dobę. Wraca, żeby je nakarmić i wykonać podstawową higienę. Dlatego czasem przechodzący obok takiego zająca ludzie, przekonani są, że pozostał zupełnie bez opieki. Tego szaraka, który trafił do ORDZ, wywęszył pies.
– Zając ma się bardzo dobrze, je duże ilości tłustego mleka, włączyliśmy do jego karmienia stały pokarm w postaci granulatu, a od kilku dni je tzw. mlecz, czyli mniszek – opowiada Kamil Polański, szef ORDZ.
Szarak ma około 4–5 tygodni, za około miesiąc będzie mógł zostać przeniesiony do zewnętrznej woliery, by stamtąd trafić do swojego naturalnego środowiska.
– Zające bardzo dobrze aklimatyzują się w swoim środowisku. Są samotnikami od początku swojego życia, więc powrót do natury w pojedynkę nie jest dla nich problemem – dodaje Polański.
Lisi Farciarz
Nieco inaczej jest z lisami. Lisi maluch, mający zaledwie ok. 2 tygodni, został znaleziony przez łodzian nieopodal rury, w której utopiło się rodzeństwo liska.
– Lisich rodziców tam nie było, przeżył tylko ten jeden, dlatego nazwaliśmy go Farciarz. Miał dużo szczęścia, że nie wpadł w tę samą dziurę i trafił do nas – przyznaje szef ORDZ.
Ale Farciarz tęskni za rodziną. W ośrodku mieszka w swoim boksie sam, przyzwyczajony był do gromady braci i sióstr, dlatego teraz zanosi się lisim płaczem.
– Dostał od nas nawet maskotkę, ale to by trzeba było Farciarza zapytać, czy trochę osłodziło mu to pobyt u nas – dodaje Kamil Polański.
Lisek ma specjalnie przygotowany pokarm dla szczeniąt, jak tylko będzie gotowy, także zostanie wypuszczony do zewnętrznej woliery, a potem do środowiska naturalnego.
Małe rudzielce
Najmniejszymi zwierzakami, które mieszkają od niedawna w ośrodku, są dwie wiewiórki. Jedna trafiła na ul. Wycieczkową po starciu z kotem, więc była mocno osłabiona i wyziębiona. Wiewiórki mają ok. 5 tygodni. To, co najważniejsze w prowadzeniu takich maluchów, to kontrolowanie ich wagi i odpowiednie karmienie.
– Trzeba je nauczyć pobierania stałego pokarmu, czyli przejścia z mleka na orzechy, ten etap jest bardzo ważny. Dostarczamy im też nasiona szyszek, jakieś drobne gałązki czy łupinki słonecznika, czyli wszystko to, co jedzą w naturalnych warunkach – mówi szef Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt.
Kolejnym ważnym elementem dla wiewiórek jest pobyt w zewnętrznej wolierze, w której rudzielce nabierają masy mięśniowej, uczą się wspinania i chodzenia po drzewach.
Dzik Tadzik
Najstarszym ze zwierzęcych przedszkolaków jest dzik Tadzik. Trafił do ośrodka znaleziony na łódzkich Stokach jako zaledwie kilkugodzinny maluch. Miał jeszcze pępowinę!
– Ten mały pasiak był mocno wychłodzony, przyjechaliśmy po niego z termoforem i zgarnęliśmy go pod kurtkę. Tak bardzo tego potrzebował, że potem nie chciał spod niej wyjść – wspomina Kamil Polański.
Tadzik ważył wówczas 450 g. Dziś, po 2 miesiącach, choć wciąż jest małym warchlakiem, waży już 4 kg. Teraz Tadzik będzie przystosowywany do tego, żeby mógł zostać wypuszczony na wolność.
– Akurat w przypadku tego gatunku lochy bardzo często opiekują się nie swoim potomstwem. Często obserwuje się takie dzicze przedszkola, w których bawi się nawet ok. 20 warchlaków – opowiada szef Ośrodka.
Oby wszystkie zwierzęce maluchy rosły i rozwijały się dobrze w Ośrodku i jak najszybciej mogły trafić do swojego naturalnego środowiska.