Do niedawna o miejsce w meczowym składzie ŁKH walczyło 30-40 zawodników, a na wyjazd do Nowego Targu z wielkimi problemami udało się sklecić dwie piątki. Nic więc dziwnego, że finalista poprzednich rozgrywek drugoligowych był tylko tłem dla Gazdy. Gospodarze w swoim składzie mieli kilku graczy z ekstraklasową przeszłością, którzy bezlitośnie wykorzystali słabość rywala. Łodzianie nie byli w stanie nawiązać wyrównanej walki i już w piątej minucie meczu przegrywali 1:5. Ostatecznie stracili 20 goli, strzelając tylko cztery. Autorem trzech bramek dla ŁKH był Vaclav Rziha, a jedno trafienie na swoim koncie zapisał Jakub Darol.
W nadchodzącą sobotę łódzcy hokeiści zakończą rundę zasadniczą wyjazdowym meczem z Hockey Team Oświęcim – liderem grupy południowej.
Rozpad ligowej drużyny ŁKH jest faktem, którego nie da się ukryć. To kolejny przykład na to, że w bardzo krótkim czasie można zniszczyć coś, co było budowane latami. Łódzki Klub Hokejowy odżył pod rządami Macieja Lewego. Coraz więcej chłopców trafiało do grup młodzieżowych, które zaczęły nawiązywać wyrównaną walką z krajową czołówką. W klubie pojawili się trenerzy z Czech i Rosji oraz drużyna seniorów, która rozgrywała mecze w wypełnionej po brzegi Bombonierce. Szybko pojawiła się też realna szansa na grę w 1. lidze. Niestety, w klubie do głosu doszła grupa niezadowolonych rodziców, którzy doprowadzili do odwołania Lewego z funkcji prezesa. Teraz do swoich „sukcesów” mogą dopisać kolejny, jakim jest zniszczenie drużyny seniorów. W kilka miesięcy roztrwoniono dorobek kilkuletniej pracy wielu osób. Winnych oczywiście nie ma…