- Dwa miesiące powiedziałem Państwu, że chcemy pozyskać z rynku kilkaset mieszkań, a docelowo nawet kilka tysięcy. I chcemy, żeby te mieszkania zbudował dla nas deweloper, który je potem wynajmie miastu na kilkanaście lat. Wszystko po to, żeby móc wyremontować takie miejsca jak plac Zwycięstwa, przy którym stoją pierwsze famuły, jakie w Łodzi zbudował Karol Scheibler i które proszą się o remont – mówi Adam Pustelnik, pierwszy wiceprezydent miasta Łodzi.
W tej chwili Łódź jest zaangażowana w duży program rewitalizacji, który obejmuje 118 projektów o wartości miliarda złotych. Aby utrzymać tempo inwestycji i rewitalizować kolejne kwartały, potrzeba mieszkań, do których mogą przeprowadzić się lokatorzy z tych do remontu.
- Wierzyłem, że rynek odpowie na naszą propozycję i tak się stało. Do negocjacji zgłosiło się pięć podmiotów, a wśród nich jedne z największych firm w branży. – Jest Muralpol w konsorcjum z Griffin Real Estate, jednym z 10 największych na świecie funduszy inwestycyjnych, jest TAG Immobilien, bardzo znany fundusz niemiecki z siedzibą w Hamburgu, jest i skandynawski kapitał – Heimstaden, który w Czechach posiada wielki portfel mieszkań komunalnych. Oferty złożył tez Mirbud w konsorcjum i Aria Development – wylicza Pustelnik.
Analiza ofert zajmie kilka tygodni, a miasto wybierze z nich trzy najlepsze. W kwietniu wyślemy zaproszenia do dialogu konkurencyjnego. Zakładamy, że negocjacje i w efekcie wyłonienie partnera do projektu zajmie nam mniej więcej kwartał.
- Jestem przekonany, że negocjacje skończą się sukcesem i niedługo ogłosimy kolejne postępowanie na jeszcze więcej mieszkań. Dzięki temu rozwiązaniu chcemy pozyskiwać z rynku nawet tysiąc mieszkań rocznie. Dzięki temu, że sami nie musimy tych mieszkań wybudować, ani wyremontować, może zaangażować uwolnione pieniądze w kolejne obszary rewitalizacji. Podobne rozwiązania z powodzeniem stosują już zachodnie miasta. W Polsce my będziemy pionierami – podkreśla wiceprezydent miasta Łodzi.
Jak to działa? Każdy inwestor chce, żeby jego pieniądze pracowały. Zysk z czynszu, jaki może dostać od miasta jest nieporównywalny z jakąkolwiek lokatą i do tego stabilny, bo samorząd to solidny płatnik. Dla dużych graczy rynkowych to bardzo atrakcyjna i bezpieczna oferta pomnażania kapitału.
Dla miasta rozwiązanie to jest również wygodne, bo wydaje pieniędzy na budowę mieszkań, a tych mieszkań przybywa. Zaoszczędzone pieniądze może zaangażować do innych projektów – remontować jeszcze więcej kamienic. - Miasto ponosi jedynie koszt różnicy w czynszu – dopłaca różnicę od stawki lokatora. To nieporównywalnie niższa kwota od tej, którą musielibyśmy angażować na budowę nowych mieszkań – podkreśla wiceprezydent miasta.
Wreszcie lokator. Dla niego nic się nie zmienia, za wynajem nowego mieszkania zapłaci tyle, ile za mieszkanie komunalne.