Po ostatnich przegranych meczach łodzianek można było się spodziewać, że starcie z mistrzyniami będzie bardzo trudne i wymagające. Policzanki nie tylko są znakomicie dysponowane, ale grały również u siebie, a jak wiadomo, gospodarzom pomagają nawet ściany. Tymczasem ŁKS od początku pokazał, kto rządzi na boisku, wygrywając dwa pierwsze sety — pierwszy do 22, a drugi aż do 18! W łódzkim zespole zaczęło pracować wszystko, co do tej pory kulało — znakomita gra blokiem Klaudii Alagierskiej, która zatrzymywała jedną z najlepszych zawodniczek w lidze, Jovanę Brakočević, czy ataki w wykonaniu Veronici Jones-Perry.
Zadyszka i cios
Wiewióry złapały zadyszkę dopiero w trzecim secie, w którym od pewnego momentu nie mogły zatrzymać rozpędzonych zawodniczek Chemika i ostatecznie zatrzymały się na 15 punktach. Na początku czwartego seta wydawało się, że będzie potrzebny tie-break, żeby rozstrzygnąć wynik zawodów. Policzanki prowadziły już 13:10, ale w tym momencie ŁKS zabrał się za odrabianie strat. Ostatecznie łodzianki nie tylko wyrównały, ale przechyliły szalę na swoją stronę, wygrywając do 21.
Wszystko zaczyna działać
Wygląda na to, że w zespole budowanym przez Michała Maška, wszystko zaczyna działać, a zawodniczki są coraz bardziej zgrane. Z taką postawą i przede wszystkim skutecznością, mogą powalczyć w tym sezonie o najwyższe cele.