W miniony weekend minęło równo 10 lat od momentu, kiedy 16 października 2011 roku, o godz. 23.10 odprawiono ostatni pociąg do Warszawy ze starego dworca Łódź Fabryczna i tłumy łodzian z sentymentem żegnały swoją stację, która powstała w 1865 roku. Po wyburzeniach, przez ponad 40 miesięcy nie zatrzymał się tam żaden skład, a na jego miejscu pojawił się wielki, nowoczesny obiekt z peronami 16 m pod ziemią.
Dawna Fabryczna przywołuje jednak wspomnienia. Zniknęły poprzednie budynki, a wraz z nimi także kultowy bar „Bonanza”, urządzony w stylu „amerykańskim”, nawiązujący do popularnego w latach 60. XX w. westernowego serialu. Wzdłuż dawnego parkingu przed dworcem stały już różne budki z zapiekankami, napojami i przekąskami, ale „Bonanza" była umiejscowiona nieco wyżej na podeście schodów tuż przed peronami i można tam było się posilić o każdej porze dnia i nocy. Serwowano tam m.in. chyba pierwsze w mieście cheesburgery o nazwie „Ponderosa”, a tak nazywało się rancho filmowej rodziny Cartwrightów, czyli starego Bena i jego 4 synów. Nie było tam może aż tak smacznie, ale nieco kiczowate fioletowo-żółte barwy i spory szyld przynależały do kultowego w Łodzi miejsca, w którym – jak mówiono – jadali tylko najodważniejsi, bo prawdziwi miłośnicy burgerów raczej tam nie zaglądali… „Bonanza” w języku angielskim oznacza także szczęście, ale u nas w potocznym użyciu słowo to określało również jakieś zamieszanie, dobrą zabawę, a czasem niezłą rozróbę.
