Dziś pewnie kojarzylibyśmy takie określenie z wywiązaniem się na czas z pracy czy innych zobowiązań, ale dawniej w Łodzi chodziło o coś ważniejszego, bo o naukę zawodu czy rzemiosła. Sprawa była poważna i priorytetowa, bo praca i umiejętności dawały szansę na przetrwanie w trudnych warunkach wielkiego przemysłowego miasta.
Być w terminie oznaczało naukę zawodu u majstra czy mistrza rzemieślnika, za którą uczeń czeladnik często musiał słono płacić. Ci, którzy nie znaleźli zatrudnienia na łódzkim bruku, musieli często opuścić dom, wyjechać, szukać pracy gdzie indziej i – jak mówiono wówczas – „byli we świecie za chlebem”.