To kolejne słowo z języka niemieckiego, które zdrobniale oznacza po prostu kanapkę. Określenie to musiało być w Łodzi dosyć popularne, skoro Reymont po kilkumiesięcznym pobycie w naszym mieście wplata je do dialogów w takiej formie: „A może pan dyrektor zechce butersznycik!”.
W skróconej wersji wyrażenie jest używane także dziś, gdy mówimy o sznytce, czyli kawałku ukrojonego chleba lub innego pieczywa. Niemiecka nazwa „Butterschnitt”, sugeruje jednak, że chodzi o specjalnie przygotowaną kanapkę i zwykle posmarowaną masłem, ale w Łodzi zajadło się również sznyteczki ze smalcem.