Pod sporym znakiem zapytania stoją tegoroczne egzaminy maturalne, ponieważ nie odbyła się ani jedna klasyfikacyjna rada pedagogiczna, a bez niej nie ma matur.
- Sytuacja jest bardzo trudna i tutaj już samorząd nie wyręczy ministerstwa ani jego przedstawiciela w terenie, czyli kuratora oświaty. Nie mamy ani możliwości ani uprawnień, aby zmusić kogokolwiek do udziału w radzie pedagogicznej, nauczyciele nie zamierzają strajku przerywać, więc jest pat – powiedział Tomasz Trela, wiceprezydent Łodzi, dodając: - Wyjścia są dwa: albo pojawi się nowe rozporządzenie zmieniające obowiązujące przepisy albo rząd potraktuje poważnie strajkujących i spełni ich postulaty co zakończy ten protest.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami oświatowymi 26 kwietnia maturzyści kończą naukę i do tego dnia muszą mieć wystawione oceny, a rady pedagogiczne w poszczególnych szkołach muszą podjąć uchwały o dopuszczeniu poszczególnych uczniów do egzaminu dojrzałości. Bez takiej uchwały nie ma matur. Problem w tym, że o ile dyrektor szkoły może zwołać taką radę pedagogiczną o tyle nie jest w stanie zmusić żadnego ze strajkujących nauczycieli aby w niej uczestniczył. A do podjęcia uchwały potrzeba połowy całego składu rady.
- Spełnienie tego warunku jest nierealne, kiedy ponad 70 a bywa, że 100 procent kadry w szkole protestuje – wyjaśniła Dorota Gryta, wicedyrektor Wydziału Edukacji, dodając: – Jeszcze mamy trochę czasu, dyrektorzy szkół ponadgimnazjalnych liczą, że pojawi się jakaś zmiana w prawie, która pozwoli dać uczniom przepustkę na egzamin maturalny.
Zgodnie z kalendarzem roku szkolnego matury zaczynają się 6 maja, a jutro ostatni dzień sprawdzianów klas 8 – języki obce.