- Szkoły i przedszkola pracują, ale zamiast lekcji odbywają się zajęcia opiekuńcze, klasy są łączone bo priorytetem jest bezpieczeństwo najmłodszych. Ale szkoła ma uczyć, a nie być placówką opiekuńczą, dlatego wysyłam dziś list do minister edukacji - powiedział Tomasz Trela, wiceprezydent Łodzi, dodając: - Apeluję do Anny Zalewskiej, aby porozumiała się z nauczycielami, bo taka sytuacja godzi przede wszystkim w uczniów. Szczególnie klas ósmych, które mają zdawać w kwietniu egzamin, a kiedy mają przerabiać materiał jeśli nauczycieli nie ma?
Liczba nauczycieli na L4 rośnie lawinowo, jeszcze wczoraj (8 stycznia) nieobecnych było prawie 400, a dziś ta liczba sięga prawie 800. W przedszkolach maluchami opiekują się dyrektorzy i ich zastępcy, w szkołach podstawowych dyrektorzy także wspierają okrojoną kadrę, ale zarówno przedszkola jak i szkoły za pośrednictwem wychowawców proszą rodziców, by nie wysyłali dzieci do placówek. I faktycznie, są przedszkola, gdzie dzieci jest raptem 30 na 200 zapisanych i szkoły, w których uczniów też niewielu.
- Na razie rodzice nie protestują, ale nie tędy droga. Dlaczego uczniowie mają płacić za błędy dorosłych? - zastanawia się wiceprezydent Trela.
Protest w postaci L4 jest odpowiedzią nauczycieli na propozycję podwyżek jakie oferuje resort edukacji. Do 2020 roku mają one dać ponad 15-procentowy wzrost pensji, ale ZNP oczekuje 1000 zł podwyżki na etat dla każdego nauczyciela już w tym roku. Rozmowy z ministerstwem trwają.