Na mecz z Górnikiem zespół prowadzony przez Wojciecha Stawowego wyszedł z sześcioma obcokrajowcami w składzie. I zagraniczni zawodnicy po raz kolejny potwierdzili, że polska ekstraklasa to dla nich zdecydowanie zbyt wysokie progi. Podobnie zresztą jak dla pozostałych graczy z łódzkiej ekipy. W tym miejscu warto przypomnieć, że po awansie z Fortuna 1. Ligi ŁKS zakontraktował łącznie 13 nowych zawodników. Efekt? Ostatnie miejsce w tabeli, tylko 21 pkt. i aż 21 porażek w 32 meczach oraz definitywne pożegnanie z ekstraklasą już na pięć kolejek przed końcem rozgrywek. Z tego zestawienia jasno wynika, że każda złotówka wydana na nowych graczy została wyrzucona w błoto, bo z takim samym skutkiem w ekstraklasie mogli grać np. zawodnicy z drużyn młodzieżowych.
Spotkanie z Górnikiem było typowym występem ŁKS. Gospodarze biegali bez ładu i składu, wymieniali setki bezproduktywnych podań, nie stwarzali żadnego zagrożenia pod bramką rywali i popełniali mnóstwo błędów. To wystarczyło, żeby przeciętnie dysponowany zespół z Zabrza po 61. minutach gry prowadził 3:0. Zadowoleni z wyniku goście pod koniec meczu pozwolili rywalom strzelić honorową bramkę. Nie byli jednak przekonani, czy po główce Jana Sobocińskiego piłka przekroczy linię bramkową, więc dla pewności w siatce umieścił ją Grek Stávros Vassilantonópoulos. Tym samym obrońca Górnika zrewanżował się Carlosowi Morosowi Gracii, który po jego uderzeniu również skierował piłkę do własnej bramki.
ŁKS - Górnik Zabrze 1:3 (0:1). Bramki: 0:1 Carlos Moros Gracia (44, samobójcza), 0:2 Igor Angulo (59, z karnego), 0:2 Giórgos Giakoumákis (61), 1:3 Stávros Vassilantonópoulos (85, samobójcza). W doliczonym czasie gry czerwona kartką (za drugą żółtą) został ukarany Maciej Dąbrowski (ŁKS).
W sobotę 27 czerwca ŁKS zagra na wyjeździe z Wisłą Płock. Początek meczu o godz. 15.