Po awansie z Fortuna 1. Ligi na al. Unii sprowadzono siedmiu nowych zawodników, co jednak nie przełożyło się na wyniki. Na półmetku rundy zasadniczej (po 15. kolejkach) ŁKS miał 11 pkt. i zajmował ostatnie miejsce w tabeli. Po rozegranych jesienią pięciu meczach rundy rewanżowej łodzianie umocnili się na tej pozycji (14 pkt. po 20 kolejkach), ale wiosną miało być lepiej. Zdaniem osób odpowiedzialnych za piłkarski zespół beniaminka poprawę wyników miało zagwarantować ekstremalnie długie zgrupowanie i kolejny zaciąg nowych graczy. Ekipa z al. Unii pojechała więc na trzy tygodnie do Turcji i sprowadzono do niej sześciu kolejnych zawodników. Efekt? W pięciu kolejkach rozegranych do przerwy spowodowanej pandemią koronawirusa outsider powiększył stratę do przedostatniej drużyny rozgrywek oraz do miejsca gwarantującego utrzymanie. Przed wznowieniem rywalizacji w ŁKS postanowiono więc zmienić trenera. Kazimierza Moskala zastąpił Wojciech Stawowy i… nic się nie zmieniło. Po powrocie na boisko w trzech seriach spotkań łodzianie strzelili jedną bramkę, zdobyli jeden punkt i oczywiście w podsumowaniu tego krótkiego okresu również okazali się najsłabszą drużyną rozgrywek. Tę słabość bezlitośnie wykorzystała Jagiellonia Białystok, która w środę wygrała w Łodzi 3:0.
Po tym spotkaniu ŁKS nadal ma na koncie 21 pkt. – siedem mniej od przedostatniej w klasyfikacji Arki Gdynia i aż trzynaście mniej od miejsca dającego utrzymanie. Rundę zasadniczą zespół prowadzony przez Stawowego zakończy w niedzielę, wyjazdowym meczem z trzecim w tabeli Śląskiem Wrocław. Początek spotkania o godz. 18.
ŁKS – Jagiellonia Białystok 0:3 (0:2). Bramki: 0:1 Jakov Puljić (12), 0:2 Arkadiusz Malarz (27, samobójcza), 0:3 Martin Pospisil (69, z karnego).