Szanowni Państwo,
chciałbym wygłosić oświadczenie jako Sekretarz Miasta. Nie będę mówił o polityce, bo nie jest to moją rolą. Będę mówił o wpływie tych 60 dni od chwili zawiadomienia o zamiarze przeprowadzenia referendum na miasto i urząd, za którego działanie odpowiadam, czyli o wpływie polityki na codzienne funkcjonowanie Miasta i jego urzędu.
Kampania referendalna rozkręcana przez dwa ostatnie miesiące skończyła się fiaskiem, w atmosferze oskarżeń i niedomówień. Wpływały one negatywnie na zewnętrzny wizerunek Miasta i na autorytet i powagę urzędu, które w cywilizowanych społeczeństwach, takich jak łódzka wspólnota samorządowa, mają istotne znaczenie.
Wygrali łodzianie, demokracja się obroniła, okazało się, że kilka osób z Komitetu Referendalnego nie może narzucać swojej woli przytłaczającej większości i narażać Miasta na dalszą stratę czasu i pieniędzy.
Pozostały wątpliwości, których już nie uda się rozwiać, co do rzeczywistej liczby zebranych podpisów: czy było ich tyle, ile zadeklarowała wczoraj pani Wojciechowska van Heukelom, czy kilkakrotnie mniej.
Mnie jako sekretarza miasta osobiście martwi los kart z podpisami i danymi osób, gdyż ustawa nie zobowiązywała inicjatorów do przekazania ich komisarzowi wyborczemu. A tylko wtedy mielibyśmy 100% pewności wynikającej z czynności urzędowej komisarza, że zostały zniszczone i w jakiej liczbie.
Straciliśmy wiele czasu na niepotrzebne wysiłki. Urząd Miasta i podległe mu jednostki zostały zarzucone wnioskami niektórych organizatorów referendum o informacje publiczne, z których znaczna część to informacje już dostępne w Biuletynie Informacji Publicznej czy oświadczeniach majątkowych. Każdy taki wniosek musiał być rozpoznany i załatwiony zgodnie z przepisami. Urzędnicy zamiast poświęcać czas na pracę na rzecz mieszkańców odpowiadali na pytania referendarzy.
Przez ostatnie dwa miesiące mieliśmy też do czynienia z bezprecedensową kampanią oszczerstw, powielaną szczególnie ochoczo przez media powiązane z PiS. Organizowane konferencje prasowe czy publikowane materiały prezentowały niezliczoną liczbę kłamstw, oto przykłady:
- A to, że urząd zachęca pojedynczych oszustów i zorganizowane grupy do przejmowania kamienic
- A to, że budujemy apartamentowce w parkach
- Że szantażowana pani prezydent odchodzi w grudniu
- Że gdzieś zniknęło 140 mln euro przeznaczonych na rewitalizację
- Że prezes jednej ze spółek sfałszował oświadczenie majątkowe co do liczby posiadanych udziałów w innej spółce podczas pełnienia swojej funkcji w Zarządzie.
- Że pieniądze od rządu są marnotrawione albo zasilają konta prominentnych przedsiębiorców związanych z PO.
Każde z tych bezpodstawnych oskarżeń to gotowy materiał na pozew. Nie będziemy się jednak tym zajmować, bo szkoda na to czasu. Wymiar sprawiedliwości dziś obciążony jest ponad miarę, obywatele mają problem z załatwianiem swoich spraw, które ciągną się latami. Co nie oznacza, że tego nie zrobimy. Jeżeli osoby związane z referendum dalej będą umieszczać w przestrzeni publicznej kłamstwa – wystąpimy z pozwami cywilnymi, trzeba skończyć z tym, żeby debata publiczna opierała się na kłamstwach i pomówieniach rzucanych bez żadnych konsekwencji.
Chciałbym tu przypomnieć również o odpowiedzialności dziennikarzy za słowo.
Bardzo dziękuję łodziankom i łodzianom, że nie dali się wciągnąć w tę grę.
Wojciech Rosicki, Sekretarz Miasta Łodzi