Kwiaty spoczęły również na grobach ofiar na cmentarzu św. Rocha.
- Każdego roku powracamy pamięcią do tragicznych wydarzeń z 19 stycznia 1945 roku, gdy nie opadły jeszcze dymy pożaru niemieckiego więzienia w Radogoszczu. Szybko zjawili się tutaj mieszkańcy Łodzi, by odszukać pośród zgliszcz swoich bliskich oraz zaświadczyć o rozmiarze straszliwej zbrodni. Dlatego jesteśmy tutaj dziś i będziemy każdego roku pochylać głowę – jak głosi dalej epitafium na pomniku – „ku czci męczenników żywcem spalonych w Radogoszczu i ku przestrodze przyszłych pokoleń…” – mówi w rocznicę tragicznych wydarzeń prezydent Hanna Zdanowska.
Tuż przed zakończeniem okupacji w Łodzi, Niemcy podpalili policyjne więzienie przy ul. Zgierskiej w Radogoszczu. Na więźniów próbujących uciec z płomieni czekały kule oprawców. Niektórzy starali się wydostać na dach i skakali na sąsiednie budynki, kilku schroniło się w rezerwuarze z wodą na ostatnim piętrze klatki schodowej. To największa zbrodnia na więźniach dokonana na ziemiach polskich podczas wycofywania się wojsk niemieckich.
Spośród blisko 1500 więźniów ocalało zaledwie 31 osób. W styczniu 2018 roku zmarł odstani więzień Radogoszcza – pan Donat Doliwa, który przez lata był gościem wielu uroczystości upamiętniających tamte wydarzenia.
Tak wspominał swój pobyt w więzieniu na Radogoszczu:
- Trudne warunki, bicie, trzy razy dziennie, apele - tak wyglądała nasza codzienność. Najgorszy apel był rano, kiedy niemal rozebranych trzymano nas na mrozie. Wielu więźniów chorowało. W trakcie powrotu do cel, na każdym piętrze stali wachmani z kijami i bili nas strasznie…