Przed minionym weekendem łodzianie liczyli na to, że uda im się nawiązać wyrównaną i zwycięską walkę z ekipą MKS Sokoły Toruń. I po pierwszej przerwie wydawało się, że gospodarze będą w stanie odnieść zwycięstwo. Po trafieniu Mateusza Kubiaka Łódzki Klub Hokejowy prowadził 1:0 i z optymizmem czekał na kolejne odsłony. Niestety, w drugiej i trzeciej tercji na lodzie dominowali goście. Co prawda na gola Filipa Mazurkiewicza (24) miejscowi odpowiedzieli bramką Aliakseja Maskaliou (25) i odzyskali prowadzenie, ale później nie mieli już zbyt wiele do powiedzenia. Przed końcem drugiej tercji rywale jeszcze cztery razy pokonali bramkarza ŁKH, w trzeciej odsłonie dołożyli cztery kolejne i wygrali mecz 9:2 (0:1, 5:1, 4:0).
Niewiele lepiej było w niedzielnym starciu z gdańskim Stoczniowcem. To spotkanie goście wygrali 7:2 (3:2, 0:3, 0:1). Tym razem łodzianie prowadzenie objęli już po 75. sekundach gry, ale po golu Vaclava Rihy bardzo szybko dwa razy z rzędu trafili przyjezdni. W 5. minucie do remisu 2:2 doprowadził Arkadiusz Witczak, ale na przerwę po pierwszej tercji zespoły schodziły przy prowadzeniu Stoczniowca. W dwóch kolejnych odsłonach również lepsi byli goście.
W nadchodzący weekend łodzianie rozegrają jedno spotkanie. W sobotę 23 listopada zmierzą się na wyjeździe z ósmym w tabeli SMS Toruń (godz. 17.15).