- Oczywistym jest, że nauczyciele powinni godnie zarabiać, ponieważ obecne płace są po prostu nieadekwatne do wykształcenia, doświadczenia i zaangażowania z jakim pracują pedagodzy. Podwyżki są konieczne, ale równie konieczne są dodatkowe środki na ten cel jakie powinny dostać samorządy. To rząd kształtuje pensje nauczycieli i rząd ma obowiązek zabezpieczyć na ten cel odpowiednie środki. Nie robi tego, obarczając samorządy dodatkowymi wydatkami, mimo szumnych zapewnień o wzroście subwencji oświatowej - podkreślił Tomasz Trela, wiceprezydent Łodzi.
Planowana podwyżka nauczycielskich pensji o 9,6 proc. jest w trakcie procedowania w Sejmie, a jej przyznanie to konsekwencja porozumienia podpisanego z oświatową Solidarnością w czasie kwietniowego nauczycielskiego strajku. Wcześniejsze - obowiązująca od stycznia 2019 r oraz przyznana od kwietnia 2018 r. - to z kolei efekty szerokiej "reformy" jaką wdrażała w systemie oświaty była już minister edukacji Anna Zalewska. Ale w ślad za wzrostem wynagrodzeń nie rosła subwencja oświatowa, która powinna finansować pensje dla nauczycieli.
- Różnica między przyznaną subwencją a wydatkami edukacyjnymi jakie co roku ponosi Łódź stale rośnie i w tym roku przekroczy już pół miliarda. W ten sposób zarządzać szkołami i szeroko rozumianą edukacją się nie da, samorząd nie może nieustannie wyręczać rządu - zaznaczył wiceprezydent Trela.
Przedstawiciele rządu mają jeszcze czas, by wygospodarować w budżecie centralnym środki, które zrekompensują samorządom wydatki na pensje. Pytanie, czy te pieniądze będą chcieli znaleźć?