Urodził się 1 stycznia 1945 roku, a kilkanaście lat później był jedną z największych nadziei łódzkiego i polskiego futbolu. - W 1962 roku w prowadzonej przez Wiesława Motoczyńskiego i Władysława Stiasnego reprezentacji Polski juniorów grał w ataku razem z Włodzimierzem Lubańskim i Andrzejem Jarosikiem. W tym samym zespole występowali też m.in.; Zygmunt Anczok, Zygmunt Maszczyk, Zdzisław Kostrzewiński i Stanisław Dawidczyński - wspomina były dziennikarz a obecnie dyrektor Wydziału Sportu UMŁ Marek Kondraciuk.
Syn Mścisława Szulca - Damian przypomina, że jego tata jako zawodnik i trener był związany nie tylko z łódzkimi klubami. - Został też zaproszony do rozwoju piłkarstwa w Kanadzie, gdzie w najwyższej lidze reprezentował Polonię Toronto. Był tam też trenerem pierwszego zespołu. Po zakończonej karierze poświęcił się pracy szkoleniowej. Wychował kilka pokoleń zawodników, którzy z powodzeniem występowali nie tylko w klubach krajowych i zagranicznych, ale również w reprezentacji Polski. Nie sposób wymienić wszystkich, ale bardziej znani zawodnicy taty to: Włodzimierz Smolarek, Witold Wenclewski, Juliusz Kruszankin, Piotr Soczyński i Bogusław Plich. Drużyny prowadzone przez tatę zawsze osiągały bardzo dobre rezultaty i z reguły wygrywały swoje ligi. Nawet gdy pracował w tak małym klubie jak ChKS, to w Łodzi wygrywał z potentatami. Nie ograniczał się jednak do roli trenera. Był również wychowawcą, bywał u zawodników w domach, często pomagał w sprawach pozasportowych, a nawet udzielał swoim zawodnikom korepetycji. Poświęcił całe swoje życie dla rozwoju i dobra polskiej oraz łódzkiej piłki nożnej. Według wielu osób - nie jest to moja opinia - był piłkarzem wybitnym, o bajecznej technice. Niektórzy mówili mi, że nie widzieli nigdy zawodnika o takich umiejętnościach. Tak twierdził m.in. Władysław Król. Wielce zasłużony zawodnik i trener mówił o tacie „polski Pele” – mówi Damian Szulc.
Pod okiem Mścisława Szulca przygodę z piłką nożną rozpoczynał m.in. wspomniany wyżej Juliusz Kruszankin. Były obrońca m.in. reprezentacji Polski oraz ŁKS, Legii Warszawa, Hapoelu Hajfa i GKS Bełchatów do dzisiaj jest pod wrażeniem zajęć prowadzonych przez Szulca. – To był niesamowity szkoleniowiec. Był typem trenera-praktyka, który potrafił pokazać nam wszystko, czego chciał nas nauczyć. A uczył nas niesamowitych rzeczy. Sam grał w piłkę, był w reprezentacji Polski juniorów, ale jego karierę przerwała kontuzja kolana. Wyjątkowych umiejętności technicznych jednak nie stracił. Do dziś pamiętam, jak z wywieszonymi językami patrzyliśmy na jego pokazy żonglerki, urozmaicone na przykład zdejmowaniem lub zakładaniem bluzy od dresu. Uczył nas strzelać nożycami, z przewrotki. Jako trener był bardzo ambitny, chciał nam przekazać jak najwięcej wiedzy i umiejętności piłkarskich, a przy okazji chciał też wygrywać wszystkie mecze. W tamtym okresie w Łodzi naszym najgroźniejszym rywalem była Łodzianka, która również miała świetny nabór i prowadziła bardzo dobre szkolenie. I z reguły na boisku to my byliśmy górą – opowiada Kruszankin.
Mścisław Szulc zmarł 10 listopada 2020. Ze względu na obecną sytuację epidemiologiczną uroczystości pogrzebowe odbędą się w późniejszym terminie, o czym rodzina wcześniej powiadomi.