Współcześnie, publiczne, a nawet państwowe świętowanie imienin marszałka Józefa Piłsudskiego być może wydaje się przesadą. Inaczej sprawa wyglądała jednak podczas epopei legionowej i w okresie międzywojennym. Imieniny Józefa były wielkim wydarzeniem, które integrowało najpierw obóz niepodległościowy, a następnie piłsudczykowski. To miało sens polityczny i stworzyło, jak się okazuje, żywą tradycję.
Pierwsze imieniny marszałka Józefa Piłsudskiego obchodzono jeszcze w austriackim Lwowie 19 marca 1914 roku w restauracji „Nawłuta”, a gośćmi byli członkowie Związku Strzeleckiego.
Ta tradycja była kontynuowana przez cały legionowy szlak bojowy. Rok później świętowano imieniny Komendanta w dworku w Grudzynach nad Nidą, gdzie przez całą wiosnę 1915 roku walczyła I Brygada Legionów W prezencie solenizant otrzymał złoty zegarek z napisem „Kochanemu Komendantowi Józefowi Piłsudskiemu w dniu imienin – Korpus Oficerski”. A tak wyglądał ten dzień w relacji gen. Tarczyńskiego:
„Staliśmy ciasno w niewielkiej izbie dworku grudzynowskiego, gdy wszedł Komendant. Dziś już nie sposób sobie przypomnieć, kto przemawiał. Zdaje mi się, że mjr Śmigły-Rydz. Pamiętam tylko, że Komendant podchodził do każdego z nas i uściskiem ręki dziękował za życzenia. Na tym skończyła się oficjalna część uroczystości. Wyszliśmy wszyscy na dwór z Komendantem na naszych ramionach. Przed dworkiem grała orkiestra 1 pułku, wraz z kapelmistrzem, grajkami i instrumentami zarekwirowanymi z kieleckiej straży pożarnej. Porucznik Nałęcz-Korzeniowski roznosił kubki z wódką i kanapki”.
W następnych latach imieniny marszałka przyjęły propagandowy wydźwięk. Wśród legionistów była nadreprezntacja literatów oraz różnej maści artystów, którzy z łatwością przygotowywali oracje, ulotki, uroczyste akademie, pocztówki i odczyty na temat roli Komendanta w odzyskiwaniu niepodległości. W Krakowie, w 1916 roku zorganizowano np. odczyt Andrzeja Struga o Komendancie i I Brygadzie. Cieszył się duża popularnością i pisała o nim prasa. Solenizant obdarowany został tym razem przez wiernych sobie żołnierzy szablą oraz ryngrafem z Matką Boską Ostrobramską.
Oddzielny charakter miały imieniny Piłsudskiego w Sulejówku, w którym zamieszkał od 1923 roku. Przybywali tam najwierniejsi z wiernych. Oficer, którego obecność odnotowano na imieninach marszałka nie mógł liczyć na awans. Przez rząd uważany był za niepewnego politycznie. Jednak każdego 19 marca w dworku Milusin pojawiało się znaczne grono zwolenników lub osób, które chciały uczcić jego imieniny. Przed żoną marszałka Aleksandrą Piłsudską stanął problem podjęcia licznej grupy gości. Podawano herbatę, ciasto śliwkowe i po kieliszeczku tokaju, czyli ulubiony trunek marszałka. Prezenty były praktyczne, ale i kłopotliwe. Jaja i masło od lokalnego chłopstwa należały do pierwszej grupy. Psy, lisy i sarny raczej do tej drugiej. Pani Aleksandra miała później kłopot, gdzie to towarzystwo umieścić.
Po przewrocie majowym imieniny marszałka zyskały status bez mała święta państwowego. Urzędnicy prześcigali się w organizacji uroczystości, przemarszów i zawodów sportowych z tej okazji. Obchody imienin przypominały czasami spontaniczny, a czasami reżyserowany spektakl propagandowy.
Swoje ostatnie imieniny w 1935 roku Józef Piłsudski spędził w Wilnie. Zamieszkał w Pałacu Reprezentacyjnym RP, a później w domu swojego brata Adama w zaułku Montwiłłowskim. Tutaj czuł się najlepiej i tutaj tradycyjnie obchodził swoje imieniny wśród najbliższych, którzy kochali go za to, że był, a nie za jego marszałkowstwo i splendory. Bardzo lubił tę kresową atmosferę, śpiewną wymowę i spokój krewnych oraz ich wspomnienia. Dla starszego pana, otoczenie rodziny było cenniejsze niż oficjalne uroczystości w Belwederze. Warszawskie wydarzenia odbywały się bez jego udziału.