Ten ostatni do barażowych spotkań przystąpił z jeszcze niższej pozycji, ale po remisie 1:1 w rzutach karnych 4:2 ograł w Tychach miejscowy GKS. Zespół z Górnego Śląska sezon zakończył na trzeciej pozycji, wyprzedzając gdyńską Arkę, która z kolei była gospodarzem meczu z ŁKS. W pierwszej połowie gospodarze mieli przygniatającą przewagę, ale nie potrafili skierować piłki do siatki. Goście w tej odsłonie mieli jedną stuprocentową sytuację, lecz Ricardinho przegrał starcie z bramkarzem Arki. Po zmianie stron łodzianie tak dobrej okazji już sobie nie stworzyli, ale za to strzelili gola. Stało się to po rzucie rożnym, przy którym gospodarze zupełnie zapomnieli o stojącym tuż przed polem karnym Pirulo. Gdy Hiszpan dostał piłkę miał więc czas nie tylko na jej przyjęcie, ale też na przygotowanie i oddanie strzału lewą nogą. To uderzenie zapewniło gościom awans do barażowego finału. Po stracie bramki Arka ruszyła wprawdzie do odrabiania strat i momentami spychała przyjezdnych do rozpaczliwej obrony, lecz strat już nie odrobiła.
Po końcowym gwizdku sędziego w łódzkiej ekipie zapanowała euforia, w trakcie której wszyscy z pewnością zapomnieli o powtarzanych od lat frazesach, że ŁKS ma grać piękny futbol i nie jest zainteresowany wymęczonymi zwycięstwami po murowaniu bramki. W Gdyni nawet twórcom tych sloganów radości nie mącił fakt, że ekipa z al. Unii odniosła sukces pomimo tego, że przez większość meczu prezentowała futbol, będący w jaskrawej sprzeczności z lansowaną „filozofią klubu”. Piłka nożna po raz kolejny pokazała, że jest wymierną grą, w której liczy się tylko jedna statystyka – końcowy wynik. Wszystkie inne w końcowym rozrachunku nie mają żadnego znaczenia. W trakcie dwóch minionych sezonów ŁKS rozegrał wiele spotkań mając ogromną przewagą w posiadaniu piłki i liczbie wymienionych podań, a w pamięci kibiców najdłużej pozostanie mecz, w którym po momentami chaotycznej i rozpaczliwej obronie udało się wygrać 1:0. O stylu wszyscy jednak szybko zapomną, a wynik już się nie zmieni. Zwycięzców się nie sądzi!
By mecz w Gdyni zachował jednak historyczną wartość, to trzeba jeszcze dołożyć jedną cegiełkę. Wygrana z Arką dała przepustkę do finału, w którym na stadionie im. Władysława Króla ŁKS podejmie Górnika. Gospodarze będą faworytem tego spotkania, ale jeśli chcą je wygrać, to nie mogą zlekceważyć rywala, który w półfinałowym meczu w Tychach piłkarsko wyglądał dużo lepiej, niż łodzianie w Trójmieście. Walka o PKO BP Ekstraklasę rozpocznie się 20 czerwca o godz. 20.40.
Arka Gdynia – ŁKS 0:1 (0:0). Bramka: Pirulo (64).