Kolejny rywal ŁKS, prowadzony przez dobrze znanego w Łodzi Rafała Mroczkowskiego, gra w tym sezonie nierówno. Resovia Rzeszów zremisowała aż 3 mecze i tylko jeden wygrała, zdobywając w 6 kolejkach zaledwie 6 punktów. Co ważne, rzeszownianie nie wygrali do tej pory żadnego spotkania na wyjeździe. W zeszłym sezonie nie było lepiej – do ostatnich kolejek bronili się przed spadkiem do 2. ligi.
Nie ma co jednak być spokojnym o wynik i zakładać, że mecz zapowiada się łatwo. Przede wszystkim przez kontuzje, które mocno przetrzebiły szeregi łodzian. Trener Kibu Vicuña musi mieć mocny ból głowy, myśląc o tym, jaki skład wystawi w niedzielę. Co prawda nikt już nie pauzuje za kartki, ale lista zawodników, którzy nie mogą grać przez urazy, jest długa. Zaczynając od Domingueza i Ricardinho, przez Corrala i Dankowskiego, na Dąbrowskim kończąc. Na domiar złego w meczu w Olsztynie kontuzji nabawił się jeszcze młodzieżowiec – Mateusz Bąkowicz. Niełatwo będzie go zastąpić, bo zgodnie z zasadami Fortuna 1 Ligi na boisku przez całe spotkanie musi znajdować się przynajmniej jeden młody zawodnik.
Przed ŁKS-em stoi więc kolejne trudne zadanie, którego stawką jest utrzymanie kontaktu z czołówką tabeli.
ŁKS Łódź : Resovia Rzeszów - niedziela (5 września), godz. 12.40