Łódź.pl: Dalej Pan podtrzymuje, że celem ŁKS-u jest awans do Ekstraklasy? I to jeszcze w tym sezonie?
Kibu Vicuña: Oczywiście tak. Cel jest ten sam.
To z pewnością nie będzie łatwe…
Oczywiście. Nie będzie łatwo, ale mamy dobrą drużynę na 1. ligę, mamy dobrych zawodników. Forma jest coraz lepsza i coraz lepiej wygląda rywalizacja wewnątrz drużyny. Jesteśmy skoncentrowani. Moim zdaniem mamy na to duże szanse.
Realny jest scenariusz dogonienia czołówki? Czy jednak szykuje się Pan na grę w barażach?
Trudno powiedzieć. Mamy dużo trudnych meczów u siebie. Możemy grać na własnym stadionie z silnymi zespołami, takimi jak Miedź Legnica, czy Widzew Łódź. Oczywiście będzie trudno, ale dogonienie czołówki jest możliwe, dlatego będziemy walczyć. Mamy do zdobycia 45 punktów. Powoli ten cel będziemy realizować. Byliśmy teraz na zgrupowaniu, a zaraz zacznie się kolejny etap przygotowań i będziemy koncentrować się już na pierwszych ligowych meczach.
Jedną z przeszkód w walce o awans w pierwszej rundzie była seria kontuzji, które dziesiątkowały zespół. Z czego to wynikało?
Do końca nie wiemy. Rozmawialiśmy o tym, analizowaliśmy sytuację. Rozmawialiśmy z trenerami przygotowania fizycznego i lekarzami. Być może wpływ miała pandemia? To trudny moment dla wszystkich. Na przykład w lidze hiszpańskiej jest o wiele więcej kontuzji niż przed pandemią – 40% więcej. U nas prawie 80% drużyny chorowało na Covid. Każdy organizm inaczej reaguje. Najważniejsze jest jednak to, że teraz w naszej drużynie jest ok. Cały zespół jest zdrowy i to dla nas jest kluczowe.
Jaka jest atmosfera w Side? Ostatnie sparingi napawają optymizmem. Wysoka wygrana z zespołem z Rumunii, wcześniej z Kazachami.
Przede wszystkim mamy dobre warunki do treningów. Atmosfera jest bardzo dobra. Ważna jest też rywalizacja. Mamy młodych piłkarzy, którzy chcą wykorzystać swoją szansę, ale są też zawodnicy bardzo doświadczeni, a to dla drużyny jest cenne. No i przede wszystkim mamy piłkarzy, którzy wracają po kontuzjach. Dzięki temu możemy pracować jeszcze lepiej niż dotychczas.
Czy zawirowania organizacyjne, o których pisze łódzka prasa, wpływają na nastroje w drużynie i sztabie szkoleniowym?
My jesteśmy skoncentrowani na grze i na boisku. Chcemy być coraz lepszą drużyną. Ja jako trener jestem bardzo zadowolony z pracy wszystkich piłkarzy i z atmosfery.
Czy planu przygotowań do rundy wiosennej nie pokrzyżował zakaz transferów? Czy widzi Pan pozycje, która wymagałaby wzmocnienia, albo chociaż większej konkurencji?
Ja jestem zadowolony z kadry ŁKS-u. Dla mnie największym wzmocnieniem jest to, że cała drużyna jest zdrowa. Mamy rywalizację na każdej pozycji i tak naprawdę nie potrzebujemy nowych piłkarzy. Mamy też dobrą drugą drużynę. Tam również są piłkarze, którzy mogą nam pomagać i z nami grać. Jeszcze raz podkreślam – najlepsze jest to, że wszyscy są zdrowi, a każdy zawodnik jest gotowy do gry. Po kontuzji zaczął już trenować Dankowski. Mamy piłkarzy, którzy mało grali w pierwszej rundzie, a teraz wracają na boisko, jak choćby Corral, Dąbrowski, Trąbka, czy Arndt. W końcu mamy bardzo szeroką kadrę.
Co należy poprawić? Czego najbardziej brakuje w drużynie? Na usta ciśnie się, że skuteczności. To jednak chyba „oczywista oczywistość”...
Zawsze można poprawić wszystko – każdy element gry. I grę defensywną i ofensywną. Moim zdaniem w pierwszej rundzie prezentowaliśmy się jako drużyna ofensywna. Mieliśmy większe posiadanie piłki niż nasi przeciwnicy. Na początku jednak mieliśmy więcej sytuacji bramkowych niż na koniec rundy. Pod koniec poprawiliśmy grę defensywną, ale mieliśmy mniej sytuacji bramkowych. Dlatego uważam, że powinniśmy poprawić skuteczność. Potrzebujemy więcej okazji do strzałów. Jeśli będzie ich więcej – będziemy strzelać gole. Na tym się skupiamy i to trenujemy. Nie tylko zespołowo, ale też indywidualnie.
Czeka Pan na otwarcie nowego stadionu?
Oczywiście. To jest bardzo przyjemne pracować w klubie, który ma takie zaplecze. Także treningowe. I bardzo to doceniamy. Miło jest pracować dla klubu, który jest nie tylko klubem z bogatą historią, ale ma też taki fantastyczny stadion. Najładniejszy jednak będzie, kiedy cały wypełni się już kibicami.