Sprawa dotyczy wniosku jednej z firm zajmujących się odbiorem odpadów o wydanie pozwolenia na prowadzenie instalacji do przetwarzania i odzysku śmieci przy ul. Zbąszyńskiej.
Jak twierdzi radny dopiero we wniosku do marszałka firma miała ujawnić rzeczywisty zakres instalacji do przetwarzania odpadów. Ma to być, jak wylicza Włodzimierz Tomaszewski, 190 tys. ton rocznie. Firma ma nie posiadać decyzji środowiskowej na taką ilość odpadów. A analizy ekspertów wskazują, że działalność inwestora będzie powodowała uciążliwość dla mieszkańców. Radny dodaje, że miasto, wydając sześć lat temu decyzję środowiskową, "posługiwało się zamazującymi rzeczywistość danymi przestawionymi przez inwestora".
Tymczasem Bartosz Domaszewicz, radny z klubu radnych PO twierdzi, że radny PiS stosuje "strategię złodzieja, który chce łapać złodzieja" i wylicza, że tylko w przeciągu dwóch lat rządów PiS zostało wydanych aż 700 zezwoleń na składowanie w Polsce odpadów z całego świata. A śmieci te nie są przetwarzane, ale składowane w milionach ton. Zwraca też uwagę, że od 2 lat "w zamrażalce" w Sejmie leży ustawa antyodorowa, która pozwoliłaby na ograniczanie zapachów - jak chociażby tych, których się obawiają mieszkańcy okolic ul. Zbąszyńskiej. I to mają być, zdaniem radnego Domaszewicza, realne problemy ze śmieciami, a nie firma w Łodzi, która ma segregować i przetwarzać odpady.
Ponadto władze miasta dodają, że mając wniosek przedsiębiorcy - gmina musiała wydać decyzję środowiskową. Decyzja zaś została wydana w oparciu o przedstawione dokumenty oraz opinie Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i sanepidu. Zaś żeby ta instalacja w ogóle funkcjonowała, konieczne jest zezwolenie zintegrowane wydawane przez marszałka.