- Placówki są przepełnione, mają więcej podopiecznych niż wskazują na to ich statuty. Na ulicy Krokusowej według informacji jakie posiadam jest ponad 40 dzieci, na Gazowej 31 mimo że nie powinno ich tam być więcej niż 25. W pogotowiu opiekuńczym nr 2 na 20 miejsc jest 29 dzieci – wyliczała radna.
Zdaniem radnej Marty Grzeszczyk w łódzkich pogotowiach opiekuńczych jest za mało wychowawców w stosunku do liczby przebywających tam dzieci. Zaapelowała do władz miasta, by interwencyjnie zajęły się tą sytuacją.
- Żyjemy w państwie prawa. Ustawodawca wyznaczył granice, w których musimy funkcjonować, by czuć się bezpiecznie. Po to wyznaczył zasadę, że osoba odpowiedzialna za pomoc społeczną musi mieć doświadczenie w pracy na tym obszarze, aby uchronić podopiecznych przed złymi decyzjami i chaosem – mówiła radna Marta Grzeszczyk. Dodała, że kwestia kompetencji dyrektora MOPS jest rozpatrywana przez sądy administracyjne, a radni PiS od listopada 2017 roku apelują, by na tym stanowisku pracował specjalista podejmujący merytoryczne i nieszkodliwe decyzje.
Temat skomentowała Monika Pawlak, rzecznik prasowy MOPS.
- W placówkach jest czasowo więcej dzieci, jednak jest to tylko stan przejściowy. Nowy dyrektor poszukuje pracowników. Zatrudnił ostatnio nowych. Zwrócił się do placówek opiekuńczo-wychowawczych czy są tam osoby, które chciałyby zmienić pracę. Liczba dzieci wkrótce się zmniejszy – już czwórka podopiecznych pojechała na kolonie, kolejne wkrótce wyjadą. Wszystko jest zgodnie z prawem. Dzieci mają zapewnioną właściwą opiekę zgodnie z ustawą. Na 14 dzieci przypada jeden opiekun, i to jest zapewnione. Od lipca zaczną prace nowe osoby – tłumaczyła Monika Pawlak.
