Damian Raczkowski, radny Rady Miejskiej w Łodzi: - Temat inwestycji prowadzonej na ul. Przybyszewskiego oparty jest na fake newsach i półprawdach. Pojawiły się informacje, że wiadukt będzie musiał być wyburzony, a filary zniszczone. Za to wszystko rzekomo mieliby zapłacić mieszkańcy i termin ukończenia przedsięwzięcia się wydłuży. Cała sprawa przedstawiona jest w najczarniejszych scenariuszach, a prawda jest zupełnie inna. Po pierwsze inwestor na zlecenie miasta wylicza, o ile należy wiadukt podnieść. Nie jest problemem przygotowanie aktualnego planu inwestycji. Wiadukt zostanie dołożony o brakujące centymetry. Cała inwestycja zamknie się w 87 mln zł. Apeluję do mediów, szczególnie tych pod władzami Orlenu, żeby zaprzestały straszenia mieszkańców. Kampanii parlamentarnej jeszcze nie ma.
Marcin Hencz, przewodniczący Komisji Transportu i Ruchu Drogowego Rady Miejskiej w Łodzi: - Na terenach PKP samorządy nawet nie mogą kichnąć bez zgody spółki. Projekt miasta został przez nich zaakceptowany. W 2016 roku PKP zaakceptowało ZRiD (zezwolenie na prowadzenie inwestycji drogowej) wydane samorządowi na prowadzenie tej inwestycji potwierdzając poprzednie warunki. Choć PKP w międzyczasie przebudowywało tory i nie poinformowało o tym. PKP jest stroną w tym temacie. Miasto prowadzi to przedsięwzięcie bardzo dobrze. Aktualnie trwa korekta tego projektu. Zarzuty kierowane do samorządu są kuriozalne. Dlaczego PKP nie przesłało prawidłowych danych do miasta?
Krzysztof Makowski, wiceprzewodniczący Komisji Transportu i Ruchu Drogowego Rady Miejskiej w Łodzi: - Jeżeli okaże się, że w związku z błędami PKP zwiększą się koszty inwestycji, to miasto powinno wystąpić na drogę sądową o zwrot tych kosztów. Takie zderzenie miasta z PKP nie jest pierwszorazowe. Apelujemy do wojewody, żeby zaczął bardziej bacznie przyglądać się swojej odpowiedzialności. Nie powinien nikogo straszyć w momencie, kiedy posiada niesprawdzone informacje.