Łódzkie rzemiosło przed rozwojem włókiennictwa
Rzemieślnictwo
Do końca XVI wieku w księgach miejskich i inwentarzowych dóbr biskupich najczęściej wymienianymi łódzkimi rzemieślnikami byli szewcy, rzeźnicy, kowale i krawcy. Następnie dochodzili przedstawiciele nowych specjalności, przede wszystkim kołodzieje, rzadziej cieśle, jednorazowo są wspomniani bednarz i kuśnierz. Brak wzmianek o piekarzach należy tłumaczyć wydaniem wszystkim mieszczanom pozwolenia na wypiek. Liczba rzemieślników we wszystkich specjalnościach wahała się w Łodzi od 6 do 13 osób. Było to za mało, aby tworzyć cechy. Łodzianie mogli natomiast należeć do tych, które istniały w najbliższych większych miastach.
Produkcja rzemieślnicza rozwijała się raczej słabo. Tylko nieznaczna część łódzkich mieszczan zajmowała się rzemiosłem, co było spowodowane niewielkim kręgiem odbiorców, dla których pracować mogli majstrowie tego miasteczka, jak również konkurencją zbyt licznych na tym terenie innych, bardziej prężnych gospodarczo miast. Obszar obsługiwany w XVI – XVIII wieku przez rzemiosło łódzkie zamieszkiwało zaledwie 500 – 1000 osób. Najliczniej reprezentowanym w Łodzi w tym okresie rzemiosłem było kołodziejstwo. W 1623 roku w mieście np. mieszkało 8 kołodziejów i stelmach, w 1642 roku – 9 kołodziejów, w 1760 roku – 8 kołodziejów, w 1770 roku aż 12, w latach 1793 – 1794 ponownie 8. Wyrabiali oni koła lub nawet całe wozy, nie tylko na potrzeby lokalnej klienteli. Majstrowie tego zawodu – zarówno w Łodzi, jak i w Zgierzu – posiadali ustaloną renomę na kilka okolicznych województw, spotykało się ich nawet na jarmarkach w Kaliszu i Włocławku.
Rozwój przemysłu szklarskiego
Początki przemysłu na terenie dzisiejszej Łodzi – jak się okazuje – wiążą się ze szklarstwem. W Łodzi i jej najbliższych okolicach, jeszcze w okresie przedrozbiorowym, rozwinął się przemysł szklarski, co miało związek z dużymi zasobami i niską ceną drewna w tym rejonie. Już w połowie XVIII wieku czynna była huta szkła w Lućmierzu, która utrzymała się tylko do lat osiemdziesiątych. Jeszcze przed II rozbiorem powstała huta szkła pod Chojnami. Znajdowała się w okolicach dzisiejszych ulic Dąbrowskiego, Niższej i Broniewskiego, a w kolonii Chojny Huta mieszkało ok. pięćdziesięciu osób. Następna powstała między wsią Kały a Sokołowem. W końcu XVIII wieku uruchomiono nową hutę w Radogoszczu, a niedaleko od Łodzi czynnych było kilka innych zakładów. Na przełomie wieków działała też huta szkła na gruntach dawnej wsi Rogi, gdzie dla pracowników zbudowany został specjalny budynek familijny, w którym zamieszkały 62 osoby oraz Huta Jagodnica, z 17 domami. Były to na owe czasy dość duże zakłady przemysłowe, zatrudniające po kilkudziesięciu robotników. Tym samym powstało we wsiach podłódzkich pewne zaplecze, które miało znaczenie przy późniejszym zakładaniu pierwszych fabryk tekstylnych. Wiele hut nie wytrzymało konkurencji i upadło, ale kolonie robotnicze pozostały. Pracownicy ci w sposób naturalny zasilali pierwsze łódzkie fabryki i manufaktury.
Łódzkie kryzysy i wzrosty
Kryzysy polityczne i gospodarcze w skali Królestwa Polskiego znajdowały swoje konsekwencje na lokalnym gruncie łódzkim.
Pierwsze poważne załamanie w produkcji włókienniczej nastąpiło już w latach 1829–1834. Stagnacja dotyczyła głównie przemysłu wełnianego i nie objęła produkcji bawełnianej, która wykazała nawet dynamiczny rozwój. Następne załamanie gospodarcze w przemyśle łódzkim wystąpiło w latach 1844–1845, kiedy zmniejszył się popyt na wyroby tekstylne. Na przełomie 1844 i 1845 roku kryzys osiągnął apogeum. Wiosną 1845 roku obok drobnych warsztatów i manufaktur stanęły największe przedsiębiorstwa Łodzi L. Geyera i T. Grohmana. Spadały ceny wyrobów włókienniczych, a jednocześnie rosły ceny surowców oraz artykułów spożywczych. Wskutek bezrobocia, nędzy i chorób zdarzały się w Łodzi wypadki śmierci głodowej. Zimą 1844/1845 wyemigrowały z Łodzi 233 rodziny, ogółem 1938 osób. Władze miejskie i gubernialne, obawiając się rozruchów bezrobotnej ludności, zorganizowały w marcu 1845 roku warsztaty municypalne. Ta próba złagodzenia skutków kryzysu uchroniła część bezrobotnych od śmierci głodowej. W kolejnych latach nowy kryzys, tym razem o zasięgu światowym, zbiegł się z katastrofalną klęską nieurodzaju, a następnie zarazą ziemniaczaną w Europie w okresie 1845-1847. Niedostatek artykułów żywnościowych w Królestwie widoczny był już na początku 1847 roku. Ceny zboża i ziemniaków szybko rosły, a kryzys żywnościowy objął również Łódź (w Galicji w tym czasie z głodu zmarło około pół miliona osób). Równolegle wystąpiły symptomy zapaści w przemyśle włókienniczym, gdy przy wysokich cenach przędzy bawełnianej spadały ceny tkanin. W największym zakładzie łódzkim L. Geyera liczba robotników w 1848 roku spadła z 718 do 627. Poważne kłopoty przeżywał również zakład D. Landego.
W latach 1844-1845 Łódź opuściło około 2000 osób, czyli prawie 13 procent ludności. Władze miejskie obawiały się nadmiernej emigracji wykwalifikowanych tkaczy, co groziło upadkiem przemysłu w mieście. Wielu rękodzielników zadłużyło się u osób prywatnych i nie spłacało rządowych pożyczek. Aby zatrudnić bezrobotnych, władze municypalne zorganizowały dla kilkuset tkaczy nakład. Rząd dostarczył 4500 rubli, za które kupiono przędzę bawełnianą ze składu Geyera. Warsztaty municypalne w pewnym stopniu złagodziły niedolę łódzkich tkaczy.
W raporcie do gubernatora warszawskiego władze miejskie w 1845 roku pisały; „bezrobotni tkacze nie mając najmniejszego zatrudnienia zużywszy resztki swoich zapasów, obdarci, wychudli i wynędzniali zaledwie chwiejący się z głodu żebrzą serc litościwych o wsparcie i tak sami jak ich familie siedzą w domach nieogrzewanych, głodni, mając ręce i nogi odmrożone. U wielu tkaczy nie masz nawet pościeli, a ich dzieci w gałgany poowijane siedzą na barłogu. Serce się kraje z żalu wnijść do mieszkania i widzieć te istoty nieszczęśliwe, zaledwie z głodu mówić zdolne i co chwila zdaje się zgonu oczekujące”.
W 1846 roku Łódź dotknięta została klęską gradobicia, a w następnym roku klęską nieurodzaju i zarazy ziemniaczanej. Odczuwano brak chleba. Prezydent zorganizował składkę – za zebrane pieniądze zakupiono w Warszawie chleb i groch, które rozdano ubogim. Według sprawozdania prezydenta z grudnia 1846 roku, w warsztatach municypalnych zatrudnionych było 756 osób.
W ostatnich dniach marca 1854 roku stanęło 400 warsztatów, a 19 kwietnia Geyer zamknął przędzalnię bawełny, w której pracowało ponad 500 osób. Dwa dni później uczynił to samo Dawid Lande, który zatrudniał w swej przędzalni 109 osób. Prezydent zatrudniał dziennie od 180 do 250 bezrobotnych tkaczy i czeladników przy wysadzaniu drzewami traktu i przecznic Piotrkowskiej oraz tłuczeniu kamieni na szosie do Rokicin i Piotrkowa. W połowie czerwca 1855 roku pojawiła się w Warszawie cholera, a deszczowy lipiec sprzyjał szerzeniu się epidemii. W Łodzi pierwsze przypadki choroby zanotowano 18 lipca. Do końca września zmarły 233 osoby.
W latach 1860-1864 upadło w Łodzi 50% średnich i drobnych zakładów bawełnianych, a liczba bezrobotnych w 1863 roku sięgała 5 tysięcy. Poprawa zaopatrzenia w bawełnę nastąpiła w 1865 roku. Dopiero jednak w latach następnych, w okresie lepszej koniunktury, charakterystyczna dla Łodzi stała się rozbudowa wielkich przedsiębiorstw włókienniczych.
Bunt łódzkich tkaczy. Napięcia polityczne w kraju, znajdujące wyraz w demonstracjach kościelno-patriotycznych i manifestacjach w kwietniu 1861 roku, dały znać o sobie w miastach okręgu łódzkiego. Słynne wystąpienie z kwietnia drobnych wytwórców i tkaczy skierowane przeciwko fabrykantom łódzkim mechanizującym swoje przedsiębiorstwa, nakazywało Radzie Miejskiej szczególną czujność i dbałość o interesy wyborców. Zażegnanie „wiosennego” buntu tkaczy w 1861 roku za pomocą siły zbrojnej nie oznaczało bowiem usunięcia jego przyczyn. Zastój w przemyśle rujnował przede wszystkim właścicieli ręcznych tkalni. Nieświadomi przyczyn kryzysu bezrobotni tkacze upatrywali źródła swoich nieszczęść w maszynach parowych. Takie było podłoże słynnego „buntu tkaczy”. Inicjatorami zajść byli właściciele ręcznych warsztatów, notabene późniejsi przemysłowcy: Juliusz Heinzel, Ernest Kindermann, Alojzy Balie, Edward Hentschel, Fryderyk Eisenbraun, Seweryn Liesel. Wszyscy mieszkali przy ulicy Piotrkowskiej. Tkacze i czeladnicy zaczęli gromadzić się na Piotrkowskiej, przy posesjach nr 11–13, gdzie mieściła się gospoda czeladników i gdzie na rogu ulicy Zawadzkiej znajdowała się fabryka Vorwerka oraz szynk i cukiernia Petera. Demonstranci chcieli zburzyć tkalnię mechaniczną Prussaka przy ulicy Kościelnej, lecz zostali odparci przez policję i robotników fabryki. Następnego dnia czeladź, uzbrojona w drągi, pałki i łomy zgromadziła się przed gospodą tkacką na Piotrkowskiej. Tłum ruszył wreszcie spod gospody w kierunku ulicy Głównej. Przybywszy na Wodny Rynek protestujący wdarli się do fabryki Scheiblera i żelaznymi łomami rozbili krosna. Po północy grupa demonstrantów z drągami ruszyła Piotrkowską na Stare Miasto, aby dokończyć burzenia fabryki Prussaka.
Na moście nad Łódką zatrzymał ich oddział 50 kozaków, który wraz z policją i mieszkańcami Starego Miasta rozpędził demonstrantów. Aresztowano kilkadziesiąt osób, a 22 wysłano do więzienia w Łęczycy.
W połowie sierpnia 1861 roku prezydent Traeger udał się na kilka dni do Warszawy, gdzie złożył gubernatorowi relację o wydarzeniach kwietniowych i nastrojach wśród mieszkańców Łodzi. Gdy wrócił, 19 sierpnia ktoś podpalił jego stodołę pełną zboża, stojącą na gruntach staromiejskich. Traeger miał wielu wrogów wśród niemieckich właścicieli ręcznych tkalni. Niektórzy uważali go za renegata, gdyż ożenił się z polską szlachcianką. Odegrał on dużą rolę w stłumieniu „buntu tkaczy”, przyjaźnił się z Scheiblerem i Geyerem, sam też się wzbogacił. Miał place i domy na Piotrkowskiej i na Nowym Rynku. Seria pożarów trwała nadal, podpalono kilka domów na Piotrkowskiej. Powołano straż obywatelską, która miała czuwać nad bezpieczeństwem miasta, ale 23 sierpnia wybuchły kolejne pożary i poczyniły znaczne straty. Prezydent prosił generała Woronowa, naczelnika wojennego w Kaliszu, by jak najszybciej odkomenderował przynajmniej 200 żołnierzy do Łodzi. Zamożniejsi przedsiębiorcy wyznaczyli 300 rubli nagrody za wykrycie podpalaczy. Spośród 19 pożarów 12 miało miejsce na Piotrkowskiej, wszystkie na południe od ulicy Przejazd. Kryzys trwał nadal. W styczniu 1863 roku prezydent Andrzej Rosicki pisał do gubernatora warszawskiego, że w Łodzi nie pracują dwie główne przędzalnie – Geyera i Moessa, a przędzalnia Grohmana czynna jest w połowie. Bezrobotnych tkaczy i robotników było 2591, nieczynnych warsztatów tkackich – 1762. Liczba bezrobotnych doszła w 1863 roku do 3500 osób.
Władze miejskie i bogatsi obywatele organizowali akcje pomocy dla potrzebujących. Przedsiębiorcy starali się organizować sprzedaż towarów wyprodukowanych przez tkaczy, organizowano także warsztaty municypalne. Rząd w latach sześćdziesiątych przyznał na ten cel 4,5 tys. złotych. Skorzystało z niej 350 rodzin tkackich. Niestety w Łodzi do końca lat sześćdziesiątych nie stworzono ochronek dla dzieci, gdzie sprawowano opiekę nad dziećmi w wieku od 2 do 7 lat, „by ubodzy rodzice mogli się zająć wyłącznie całodziennym zarobkiem”.
Wygląd miasta. Około 1860 roku Łódź wyglądała jak mozaika pól uprawnych, budynków, moczarów, ulic i fabryk. Nocą ulice miasta były ciemne. Mieszkańcy dostawali kary za chodzenie wieczorem po mieście bez latarek. Rozwiązaniem było wprowadzenie latarni gazowych. W 1869 roku powstała w Łodzi gazownia przy ulicy Targowej. Zainstalowano 200 latarni gazowych.
W 1860 roku na 5 placów i 32 ulice, wybrukowane były 2 place i 18 ulic. Nie było krytych odpływów ścieków, głębokich studni publicznych i ocembrowanych dołów kloacznych. Stan sanitarny domów tkaczy był również bardzo marny: w mieszkaniach mieszczą się razem warsztaty i cała przemysłowa operacja, atmosfera jest niezdrowa, różnymi wyziewami zgęszczona, szkodliwie oddziaływa na stan zdrowia, nawet samego fabrykanta, bardziej zaś przykra się staje dla osób do niej nieprzywykłych”. – pisał prezydent Traeger.
Przemysł
Miasto fabryk. Ostatnie dekady XIX wieku były w dziejach Łodzi okresem intensywnej rozbudowy przemysłu włókienniczego. Fabryki, których wciąż przybywało, górowały nad drobną produkcją. W 1898 roku wartość produkcji łódzkiego przemysłu włókienniczego wyniosła ponad 102 miliony rubli, co stanowiło niemal jedną czwartą część wartości całej produkcji przemysłowej Królestwa Polskiego. Głównymi rynkami zbytu były bardzo chłonny rynek rosyjski i dalekowschodni. W latach 1880-1913 duże fabryki łódzkie w ramach koncentracji kapitału przekształciły się w spółki akcyjne. Szereg obiektów ulokowano na krańcach miasta lub poza jego granicami. Nowe fabryki powstawały także w bliskim sąsiedztwie stacji towarowej przy Dworcu Kaliskim, choć nadal wiele z nich pracowało w centrum miasta
Budynki fabryczne. Fabryki bawełniane wyróżniały się skalą, formą i organizacją produkcji. „Biała fabryka” Geyera oparta była na angielskich wzorcach i projektach. Angielskie maszyny były uruchamiane przez tamtejszych inżynierów. Wnętrze fabryki było jednak drewniane, co oznaczało odejście od żeliwno-betonowych konstrukcji brytyjskich. Nowe trendy w budownictwie fabrycznym pojawiają się ok. 1870 roku i dotyczą zastosowania żeliwa, jako elementu konstrukcyjnego, pełnej mechanizacji oraz nietynkowanych ceglanych elewacji. Swoim wyglądem nawiązują one do średniowiecznych obiektów obronnych. Budynek przędzalni Karola Scheiblera na Księżym Młynie należy uznać za prekursorski w Łodzi i przełomowy w skali europejskiej.
Tylko dwie fabryki łódzkie Scheiblera i Poznańskiego można określić, jako tzw. fabryki podwójne, czyli dwa korpusy produkcyjne połączone centralnie położoną potężną maszynownią. W Łodzi pracowało około 300 fabryk, ale jak na warunki europejskie były to małe fabryki. Typowa fabryka łódzka miała kształt prostokąta o wymiarach 30 na 17 metrów i 4 lub 5 kondygnacji o wysokości do 5 metrów. Jeśli produkcja była wykonywana częściowo ręcznie to lokowana była na wyższych piętrach. Charakterystycznym elementem konstrukcyjnym łódzkich fabryk są żeliwne kolumny po raz pierwszy zastosowane w fabryce Schieblera na Wodnym Rynku. Wspierano na nich stropy drewniane i murowane. Rozwiązania żelbetonowe stosowano w Łodzi od 1900 roku w zakładach Heinzla i Kunitzera.
Bawełna. Po 1831 roku Łódź stała się najpoważniejszym ośrodkiem produkcji bawełnianej w Królestwie Polskim. W latach 1831–1849 wytwórczość tkanin bawełnianych wzrosła ponad 33-krotnie. W globalnej produkcji tkackiej w przemyśle bawełnianym Królestwa udział Łodzi wynosił: w 1833 r. ponad 22%, a w 1846 r. już 60,6%. Poza tkactwem Łódź odgrywała także pierwszoplanową rolę w przędzalnictwie bawełny. Zakłady L. Geyera, T. Grohmana, D. Landego oraz K. Moessa wytwarzały w 1849 roku dwie trzecie globalnej produkcji przędzalniczej okręgu łódzkiego. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, wraz z uruchomieniem przędzalni K. Scheiblera, Łódź stała się centrum produkcji przędzy bawełnianej. Po okresie głodu bawełnianego w latach 1861–1864, zakłady łódzkie (L. Geyer, K. Scheibler, T. Grohman i T. Krusche) skupiały ok. 80% globalnej produkcji okręgu łódzkiego. Jednocześnie w latach pięćdziesiątych nastąpił dynamiczny rozwój tkactwa bawełnianego w innych ośrodkach przemysłowych okręgu: Pabianicach, Konstantynowie, Aleksandrowie, Zgierzu, Tomaszowie Mazowieckim i Zduńskiej Woli. W związku z tym udział Łodzi w globalnej wartości produkcji tkanin bawełnianych w okręgu wynosił w 1859 roku już tylko 26,8%.
Wełna. W przemyśle wełnianym Łódź do lat sześćdziesiątych nie odgrywała dużej roli. Dopiero w okresie głodu bawełnianego nastąpił kolejny etap rozwoju przemysłu wełnianego. W 1864 roku produkcja tkanin wełnianych skupiona była w 30 zakładach zmechanizowanych oraz w 78 drobnych warsztatach sukienniczych. Wartość jej w latach 1859–1864 wzrosła ponad trzykrotnie i zwiększył się udział Łodzi w produkcji wełnianej okręgu łódzkiego o 20%. Poza wytwórczością bawełnianą i wełnianą, w Łodzi istniało do 1865 roku również kilka drobnych zakładów wyrabiających pończochy, tasiemki i wstążki jedwabne, płótno i watę. Ogółem w produkcji wszystkich działów przemysłu włókienniczego w okręgu łódzkim, udział Łodzi w 1864 roku wynosił 33,6%, tj. 2,5 miliona rubli, natomiast w globalnej produkcji Królestwa Polskiego jedną czwartą. Procesowi koncentracji produkcji w dużych zmechanizowanych zakładach sprzyjały kryzysy gospodarcze, kiedy z powodu trudności rynkowych upadały drobne zakłady tkackie. Dominacja dużych zakładów typu fabrycznego najwcześniej wystąpiła w przemyśle bawełnianym. Takimi zakładami były już w 1845 roku przedsiębiorstwo L. Geyera (przędzalnia, tkalnia, drukarnia i farbiarnia), gdzie pracowało 715 robotników; zakład T. Grohmana (przędzalnia i tkalnia), zatrudniający 118 robotników i później fabryka K. Scheiblera (przędzalnia i tkalnia), w 1859 roku będąca miejscem pracy 167 robotników. Mimo tak poważnej koncentracji produkcji, wytwórczość włókiennicza nadal przeważała w drobnych warsztatach tkackich. W połowie XIX wieku małe firmy typu rzemieślniczego oraz chałupnictwo zatrudniały 2647, a w 1860 roku – 4980 majstrów, czeladników i uczniów.
Inne gałęzie przemysłu. Wraz ze wzrostem liczby ludności Łodzi zaczęły się rozwijać inne gałęzie przemysłu, głównie związane z branżą spożywczą. W latach sześćdziesiątych było w Łodzi kilka młynów, 43 wiatraki, browary, destylarnia likierów, araku i wódek, fabryka cykorii, zakład produkcji mydła i świec oraz przedsiębiorstwo M. Kunkela (pojazdy), które zatrudniało 28 pracowników. L. Geyer założył w 1851 roku w Rudzie Pabianickiej cukrownię.
Nowoczesne maszyny. Stopniowo wprowadzano do produkcji coraz bardziej skomplikowane maszyny. Powszechne zastosowanie znalazły mechaniczne krosna oraz wrzeciona obrączkowe, wyjątkowo nadające się do wprowadzenia napędu elektrycznego. Do nowości należało upowszechnienie barwników syntetycznych i organicznych, rozszerzenie produkcji tkanin drukowanych i wprowadzenie do produkcji nowoczesnych maszyn dziewiarskich. Do I wojny światowej dominowały motory parowe, a zużycie prądu elektrycznego w przemyśle rosło powoli. Do 1893 roku wykorzystywano go wyłącznie do oświetlania hal fabrycznych. Później, wraz z zastosowaniem motorów elektrycznych na prąd zmienny, rozpoczęto wprowadzanie elektryczności do poruszania maszyn włókienniczych, co spowodowało budowę elektrowni fabrycznych mi. in. w zakładach: M. Kona, F. W. Schweikerta, Grohmana, K. Steinerta, I.K. Poznańskiego. W 1910 r. powstała w Łodzi największa elektrownia fabryczna zbudowana przez Towarzystwo Akcyjne K. Scheiblera, o mocy 10 tys. KM. Większość z nich powstała przed 1914 rokiem.
Dostawcy maszyn. Rozwój przemysłu włókienniczego nie znajdował właściwego oparcia w krajowej produkcji maszyn włókienniczych. Przed 1914 rokiem głównym dostawcą dla przemysłu bawełnianego Łodzi były zakłady angielskie, dla czesankowego - firmy z Alzacji, a dla zgrzebnego - z Saksonii i Austrii. W końcu XIX wieku na rynku łódzkim coraz częściej pojawiały się wyroby miejscowego przemysłu metalowego. Wiele zakładów w kraju zaczęło specjalizować się w produkcji określonych maszyn włókienniczych. Szczególnym powodzeniem cieszyły się wyroby firm: Tow. Akc. J. Johna, F. Greenwooda, O. Goldammera, J. Arkuszewskiego, E. Kerna, Mullera i Seidla oraz H.Wagnera. W 1906 roku było w Łodzi 9 zakładów metalowych, zatrudniających powyżej 50 robotników, pracujących na rzecz włókiennictwa.
Koncentracja produkcji. Na początku XX wieku w przemyśle włókienniczym Łodzi proces koncentracji produkcji dobiegał końca. W przemyśle bawełnianym dominujący udział co do liczby robotników i wartości produkcji utrzymały wielkie zakłady, zatrudniające ponad 500 robotników. Przodujące miejsce zachowały przedsiębiorstwa: Tow. Akc. K. Scheiblera, Tow. Akc. I. K. Poznańskiego, Tow. Akc. L. Grohmana. W produkcji wełnianej znaczenie wielkiego przemysłu było mniejsze. W 1913 roku firmy zatrudniające ponad 500 robotników skupiały 46,5% ogółu załóg i dawały produkcję rzędu 55,9%.
Ekspansja biznesowa Łodzi.
Do 1877 roku łódzki przemysł produkował głównie na potrzeby rynku Królestwa i zachodnich guberni Cesarstwa. Po tej dacie rozpoczęła się jego ekspansja całą Rosję. Przyczyniła się do tego protekcyjna polityka władz carskich i nowoczesność łódzkiego przemysłu. Do roku 1900 zostały opanowane rynki Cesarstwa, w tym dalekowschodnie. Kierowano tam 75% łódzkiej produkcji.
W latach osiemdziesiątych bariery celne wyparły towary angielskie z Zakaukazia (zlikwidowano też wolny tranzyt przez Batumi). Rozbudowa linii kolejowych spowodowała pojawienie się na bazarach i sklepach Tyflisu i Baku łódzkich towarów. W 1888 roku łodzianie sprzedają swoje wyroby w Tomsku, rok później w Irbit (południowo-zachodnia Syberia), a w 1894 roku opanowują rynki Buchary, Chiwy i Persji. Planowana ekspansja miała objąć również Chiny (byliśmy tam obecni, ale krótko) i północną Afrykę. Rosjanie skutecznie konkurowali z nami na Ukrainie. Głównym czynnikiem konkurencyjnym dla łódzkiego przemysłu była taniość produkcji połączona z ich przeciętną jakością. Głównym konsumentem łódzkiej produkcji była ludność chłopska stanowiąca 90 procent mieszkańców Cesarstwa. Ogromne znaczenie dla rozwoju łódzkiego eksportu miała linia kolej Łódź-Koluszki, łącząca miasto z koleją warszawsko-wiedeńską oraz inne linie kolejowe budowane w tym czasie w Rosji, łącznie z koleją transsyberyjską.
Większość samodzielnych inicjatyw gospodarczych łódzkiej burżuazji związana była z osobą Juliusza Kunitzera, który po śmierci I. K. Poznańskiego w 1900 roku stał się niekwestionowanym przywódcą kół wielkoprzemysłowych i był nim do czasu tragicznej śmierci w 1905 roku. Reprezentował typ nowoczesnego kapitalisty, rzutkiego i przedsiębiorczego, dysponował dużymi wpływami w Petersburgu. Z jego osobą związane były zabiegi o budowę kolei obwodowej wokół Łodzi, o rozbudowę sieci tramwajowej, kolejek dojazdowych Łódź-Zgierz i Łódź-Pabianice oraz o założenie Towarzystwa Łódzkiej Manufaktury Niciarnianej. Niepowodzeniem zakończyła się walka o uzyskanie koncesji na budowę elektrowni łódzkiej.
Grupa związana z Poznańskimi przejawiała zainteresowania uprawą bawełny w Azji Środkowej, posiadała znaczne udziały w Banku Dyskontowym w Warszawie, a po rewolucji 1905-1907 roku weszła do przemysłu elektrotechnicznego i mineralnego. Na początku XX wieku powstały nowe grupy finansowe, skupione m.in. wokół Silbersteinów, Eisertów, E. Heimana oraz L. Landaua, które rywalizowały o uzyskanie korzystnych koncesji gospodarczych.
Osadnicy
W archiwach akt dawnych naszego miasta zanotowano, że pierwszym obcokrajowcem, przybyłym do Łodzi w poszukiwaniu możliwości osiedlenia się zarobkowego, był niejaki Fryderyk Wilhelm Daun - piekarz posiadający papiery mistrzowskie, wyznania ewangelickiego. Przybył z miejscowości Rynarzew (Rienershof), pow. Szubin, woj. poznańskie. Celnik, poddający odprawie jego mienie przy przekraczaniu granicy, ocenił je niewysoko, na 240 zł. Zaś dwa konie ciągnące wóz Wilhelma Dauna, pruski strażnik fiskusa wycenił na 90 zł. Granicę przekroczyła również jego rodzina, złożona z żony, dwóch synów i córki. Najpierw 16 maja 1821 roku przyjechał do Włocławka, a 28 czerwca piekarz stanął, jak się okazało, na niezbyt gościnnej łódzkiej ziemi. Już 21 lipca uzyskał od burmistrza Czarkowskiego... zgodę na powrót do Prus. Powodem był brak środków na budowę domu i nieuzyskanie na ten cel pożyczki rządowej.
Po kilku dniach ten Robinson łódzkich imigrantów znika z Łodzi na zawsze. Drugim osiedleńcem rękodzielniczym był przybyły w kwietniu z Gniezna stolarz Jan Pluciński. Następnymi osadnikami w 1822 roku dwaj postrzygacze wełny, o losach których brak informacji. Do 1822 roku nie mieszkał w Łodzi ani jeden cudzoziemiec, w grudniu 1823 roku spotykamy już 9 majstrów sukienniczych ze Śląska.
Człowiekiem odpowiedzialnym za sprowadzenie kolonistów z Czech, Prus i Saksonii był komisarz fabryk i naczelnik sekcji fabrycznej Komisji Przemysłu Województwa Mazowieckiego Królestwa Polskiego Benedykt Tykel. Prowadził on szeroką akcję osiedleńczą zachęcając tkaczy zagrożonych konkurencją fabryczną na ziemiach niemieckich do przyjazdu do Łodzi. Do końca dekady w osadzie sukienniczej Nowe Miasto osiedliło się ogółem 141 rodzin majstrów i czeladników sukienniczych, przy czym największy napływ zaznaczył się w 1824 i 1825 roku, kiedy przybyło 88 sukienników. Migrujący do Łodzi rękodzielnicy korzystali z daleko idących udogodnień w zakresie osiedlania się, a także podejmowania produkcji włókienniczej. Obok przedstawionych wyżej przywilejów, ułatwiono osadnikom nabywanie budulca, który pochodził z lasów rządowych leśnictwa Łaznów, a w celu przyspieszenia budowy murowanych domów i zakładów pracy, w latach 1821 – 1822 założono w Łodzi cegielnię rządową.
Pierwszym kolonistą, przybyłym do Łodzi z Chodzieży nad Notecią w celach wielkoprzemysłowych był Karl Gottlieb Sänger. Najpierw zamierzał osiedlić się w Zgierzu i tam wznieść obiekt przemysłowy. Szybko jednak dostrzegł perspektywy olbrzymiego rozwoju Łodzi i ostatecznie tu osiadł na stałe. 4 czerwca 1823 roku zawarł kontrakt zezwalający mu na budowę farbiarni wełny. Umowa przewidywała zakończenie inwestycji do końca 1823 roku. Zakład farbiarski miał być wyposażony w dwie kadzie, jeden kocioł cynowy oraz dwa kotły miedziane. Adiunkt Komisji Przemysłowej Województwa Mazowieckiego Zawadzki, reprezentujący władzę państwową wobec cudzoziemców, zapewnił także Sängerowi wyłączność sprowadzania do Łodzi barwników do przemysłu włókienniczego przez dziewięć lat. Fabryka miała odpowiadać pod każdym względem „standardom ościennym”. Do realizacji zawartej umowy przydzielono Sängerowi place budowlane o numerach 173 i 174 w osadzie zwanej sukienniczą, ciągnące się od dzisiejszych ulic Nowomiejskiej i Północnej aż do stawu, gdzie wcześniej stał młyn Grobelny. Pierwszy fabrykant uzyskał nadto pożyczkę budowlaną w wysokości 6000 złotych w celu wzniesienia gmachu farbiarni, oraz drugą, mającą sfinansować budowany przez niego browar, opiewającą na 5500 złotych. Farbiarnia rozwijała się i w latach 1824–1830 farbowano tam 5000 sztuk sukna rocznie na zlecenie tkaczy łódzkich i z okolicznych miast przemysłowych. Opłaty wynosiły 3 zł od wybarwienia jednego postawu sukna (32 łokcie, łokieć - ok. 57 cm). Okres prosperity sprzyjał rozbudowie zakładu, bo już w roku 1829 farbiarnia eksploatowała 5 kotłów i 3 kadzie. Niestety, po powstaniu listopadowym i śmierci właściciela w 1831 roku fabryka upadła.
Po Sängerze, kolejnym łódzkim przemysłowcem był Karl Gotffried May z Chemnitz (Saksonia). Rozpoczął swą działalność w Łodzi w styczniu 1824 roku. Zainkasowawszy od rządu pożyczkę w kwocie 72 000 złotych na zbudowanie fabryki wyrobów bawełnianych, osiedlił się w domu rządowym, zwanym „domem maglowym” na terenie posiadła bielnikowego, przy ulicy św. Emilii (Tymienieckiego), blisko Piotrkowskiej. Uruchomił jednak tylko produkcję nakładczą, a głównym jego celem było... rozwijanie już posiadanej przez siebie fabryki bawełnianej na ulicy Solec w Warszawie. Na domiar złego usiłował zamieszkujących w Łodzi tkaczy kaperować do pracy w tejże fabryce. Źle się też wyrażał o władzach i rządzie. Terroryzował wręcz nakładców, że zaprzestanie dawać im pracę. Widząc brak inicjatywy i trwonienie pieniędzy, powołano reskryptem z 18 kwietnia 1826 roku komisję w składzie: adiunkt Zawadzki, ławnik Tangermann oraz przemysłowcy Wendisch i Sänger, która zajęła majątek Maya w Łodzi. Oszacowano jego wartość na 70 000 zł. Pozostałe do wyrównania długu dwa tysiące komisja miała ściągnąć nałożywszy sekwestr na przędzę znajdującą się u nakładców, ale z uwagi na ubóstwo tychże zaniechano egzekucji, a nakładców od Maya zatrudnił w swej fabryce Christian Friedrich Wendisch.
Christian Friedrich Wendisch był kolejnym przedsiębiorcą, przybyłym również z Chemnitz w 1824 roku. Wendisch zobowiązał się założyć dwie przędzalnie: bawełny i lnu. Zainkasował na ten cel pożyczkę rządową w wysokości 144 000 złotych. Miał też uruchomić sto warsztatów tkackich, dając pracę prywatnym drobnym rzemieślnikom. Otrzymał nadto w wieczyste posiadanie tytułem dzierżawy cztery łódzkie posiadła wodno-fabryczne ( dawne młyny): Araszt, Wójtowski, Księży Młyn i Lamus. Już pod koniec trzeciego kwartału 1827 roku stanęła trzypiętrowa przędzalnia bawełny z maszyną wodną nad Jasieniem (dziś to część posesji przy ulicy Wróblewskiego 10). Produkcję uruchomiono jeszcze w tym samym roku.
Johann Treugott Lange przybywszy do Łodzi z Alt Chemnitz (Saksonia) w roku 1826, założył warsztat farbiarski czerwieni tureckiej i drukarnię perkali. Na ten cel przydzielono mu place nr 272-282, położone w osadzie Łódka przy ulicy Czerwonej, między Piotrkowską i Wólczańską. Od roku 1827 zobowiązał się rozwijać swoją farbiarnię. Docelowo planował farbować 1000 funtów w terminie jednego miesiąca. W zamian tych zobowiązań otrzymał 40 000 złotych pożyczki i pozwolenie na import białego perkalu z zagranicy, który miał być wybarwiony w jego farbiarni. Nadto otrzymał przywilej sprowadzania z zagranicy „krappu”, czyli czerwonej farby noszącej miano „marzanny”. W farbiarni Langego były kotły miedziane, 15 beczek, 5 ram do suszenia przędzy, 190 ram drukarskich. Fabryka czerwieni tureckiej Langego była pierwszą w Królestwie, która zastosowała nową technologię, pieczołowicie trzymaną dotąd w tajemnicy przez zagranicznych fabrykantów. Jednak nie dostawszy spodziewanych ulg od Komisji Rządowej na obniżkę cen za „mydło weneckie” do swej farbiarni, Lange popadł w długi. Wreszcie 19 czerwca 1830 roku zniknął nagle z Łodzi, jak się niebawem okazało, na zawsze. Ustalono w śledztwie, że wyjechał do Warszawy w interesach. Nigdy nie wykryto przyczyn jego zniknięcia. Najprawdopodobniej zamieszkał w Warszawie w ówczesnym hotelu Lipskim. Przypuszcza się, że udał się nad Wisłę i utonął w czasie kąpieli.
W październiku 1826 roku przybywa do Łodzi kolejny kandydat na wielkiego przemysłowca Johann August Christian Rundzicher. Kontraktem z 14 maja 1826 roku otrzymuje pod budowę place oznaczone nr 285-295, położone w osadzie Łódka wzdłuż ulicy Piotrkowskiej. Zobowiązał się zbudować na nich gmach przędzalni lnu. Przyznano mu na ten cel 58 000 złotych pożyczki budowlanej, umożliwiając spłatę w ratach rocznych przez 20 lat, z pierwszym terminem płatności 1 stycznia 1828 roku. Po dwóch latach ukończono dla niego budowę murowanego, dwupiętrowego domu, mającego pomieścić fabrykę. Wykorzystano w tym celu spadek wody z wyżej położonego stawu, dla napędu maszyn zastosowano turbinę wodną w niżej położonych przędzalniach lnu i paździerzy. Wodę do wysokiego poziomu spiętrzono groblą i regulowano specjalnie wybudowaną śluzą. Mimo dobrych warunków, Rundzieher nie uruchomił przędzalni lnu, tłumacząc się brakiem kapitału i zbyt wielką konkurencją ze strony domu handlowego Tytusa Kopischa.
Tytus Kopisch był ostatnią chronologicznie postacią spośród kandydatów na wielkich przemysłowców Łodzi. Przybył do naszego miasta w lutym 1828 roku z miejscowości Schmiedeberg (dziś Kowary), na Dolnym Śląsku. Objął posiadło bielnikowe warte 79 945 złotych. Sumę tę miał spłacić w 20 ratach rocznych, rozpoczynając od 1834 roku, po sześciu latach wolnizny. Zobowiązał się urządzić bielnik, folusz, apreturę, płuczkarnię lnu, magiel wodny i wystawić dom. Nim jednak dom ukończono, w drugim półroczu 1829 roku, chcąc zachęcić dobrze zapowiadającego się Kopischa i po tylu złych doświadczeniach z nieudacznikami i naciągaczami, miasto przydzieliło mu mieszkanie rodzinne na I piętrze nowo budowanego ratusza na Nowym Rynku (plac Wolności). Sielanka trwała. Kopisch zachwycony zobowiązał się sprowadzić z zagranicy jeszcze 100 rodzin tkaczy rękodzielników, za które to dzieło miał otrzymać premię, w wysokości 60 zł od każdej rodziny. Zobowiązał się wnieść też swoje kapitały, tak aby przedsiębiorstwo mogło dać do końca 1829 roku 180 000 zł zysku a 480 000 złotych w latach następnych. Zezwolono mu również na sprowadzanie bezcłowe przez dwa lata 500 cetnarów płótna na powłoki do sukien.
Kapitał, jakim dysponowali kupcy łódzcy był wtedy mierny. Przeprowadzony w 1821 roku spis stanu posiadania gotówki mieszkańców Łodzi wykazał, że nikt nie tylko nie posiadał 1000 złotych, ale nawet 200 złotych. Nie odpowiadało to jednak do końca prawdzie, bo po objęciu także spisem obywateli Łodzi wyznania mojżeszowego znalazło się kilku zamożniejszych obywateli. Każdego oddzielnie w obecności przedstawiciela kahału przepytano i ustalono, że dwie rodziny kupców żydowskich posiadały kapitał w wysokości 6000 złotych (Zalcman i Kopel). Dwie rodziny dysponowały kapitałem w wysokości 3000 złotych, dwanaście rodzin po 1500 złotych, sześć po 1000 złotych, dwanaście po 500 złotych, wreszcie 23 rodziny do 500 złotych. Dokonywano też pierwszych transakcji obrotu nieruchomościami.
W 1925 roku car Aleksander I (zwycięzca Napoleona, najpoważniejszego uczestnika Kongresu Wiedeńskiego) odwiedził Łódź podczas swojej podróży po miastach fabrycznych Królestwa Polskiego. Zwiedził powstałe Nowe Miasto i wyraził poparcie dla rozbudowy osady sukienniczej w kierunku południowym (osada przemysłowa Łódka). Wizyta cara oznaczała żywe zainteresowanie władz rosyjskich procesem modernizacji i osadnictwa przemysłowego, jaki zachodził na ziemiach Królestwa. Była też niewątpliwym wyrazem poparcia dla polityki ministra skarbu Królestwa Polskiego księcia Franciszka Druckiego-Lubeckiego i mogła owocować dalszymi posunięciami protekcyjnymi Petersburga.